czwartek, 14 marca 2013

Yoboseyo? ( I wanna love - rozdział 9 )







- Zico? – Angel osłupiała patrzyła na przytulonego do niej kolegę. – Przestań żartować ok?
Chłopak szybko usiadł i nagle pełen powagi powiedział.
- Ja nie żartuję. Naprawdę cię kocham. – Angel chciała coś powiedzieć, ale Zico uciszył ją gestem. – I nie jak przyjaciela!
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć.
- Angel… Chciałem ci to powiedzieć wcześniej. Ja… Kocham cię! Chincha Saranghae! Proszę zostań moją dziewczyną.
Blondynka złapała się za głowę w której ciągle jej huczało.
- Zico… - zaczęła, ale chłopak jej przerwał.
- Ja nie oczekuję twojej odpowiedzi od razu. Zastanów się. – powiedział cicho.
- Powiem ci teraz Zico. Nie mam się nad czym zastanawiać. – powiedziała, a chłopak spojrzał w dół.
Dziewczynie ścisnęło się serce widząc jego smutną minę. Postanowiła dać mu szansę. Długi czas byli już przyjaciółmi, nie spotykała się z nikim, a co najważniejsze – nie chciała go zranić.
- W porządku Zico. Będę twoją dziewczyną. – Niepewnie się uśmiechnęła.
- Chincha?! – krzyknął podekscytowany.
Dziewczyna skinęła głową.
- Aaaa~! Kocham cię! – powiedział i rzucił się jej na szyję.
*Na Sali*
- Chunji! – krzyknęła Mika wchodząc na salę. – Widziałeś wczoraj Angel?
- Dzień dobry. Miło cię widzieć. Jak spałaś. – powiedział sarkastycznie.
- Sorrka. Cześć Chunji. Widziałeś wczoraj Angel?
Chłopak skinął głową.
- I co? – zapytała natychmiast.
- Nie rozmawiałem z nią. Była z Zico.
- Tak myślałam. Ale nie wróciła na noc do domu.
- Serio? Chyba nic się jej nie stało? – powiedział przejęty.
- Raczej nie. Pewnie nocowała u Zico. – powiedziała i poszła do szatni.
Chunji krajało się serce słysząc o Angel i Zico. Przez chwilę stał, a następnie podbiegł do torby i wyciągnął komórkę.
- Yoboseyo Angel?
- Hymm? – odezwała się.
- Gdzie jesteś?
- Spóźnię się. Dopiero co wstałam.
Chwila ciszy, a potem w głośniku usłyszał jakieś szmery.
- Yah Zico. Puść mnie. Muszę iść na trening. – powiedziała cicho Angel
- Zostań ze mną jeszcze trochę. Muszę się nacieszyć swoją dziewczyną. – powiedział Zico.
- Ah Chunji już idę. – powiedziała do telefonu – Będę niedługo.
Chunji trzymał telefon z osłupieniem.
- Yoboseyo? Angel? – powiedział, ale nie usłyszał już odpowiedzi.
Zakończył rozmowę i stał patrząc w podłogę.
Dlaczego? – pomyślał – Dlaczego to tak boli?
- Chunji żyjesz?! – krzyknął L.Joe i klepnął go po plecach. Chunji spojrzał na kolegę.
- To nic. – rzucił komórkę do torby.
W tym czasie Mika wyszła z szatni, a Chunji natychmiast z nią zagadał.
- Angel się spóźni. – powiedział.
- Serio? Dzwoniła?
- Nie. Ja dzwoniłem do niej.
- Ah. I co mówiła? – zapytała obojętnie.
- Jest u Zico.
- Tak myślałam. – powiedziała kładąc wodę na stoliku. Po chwili usiadła na krześle zakładając nogę na nogę i poprawiając sznurówki.
- Oni są parą? – spytał Chunji udając zobojętnienie.
- Nie. Chyba. – spojrzała na niego zaskoczona. – Skąd to pytanie?
- Nic. Usłyszałem tylko jak Zico krzyczy, że chce więcej czasu spędzić ze swoją dziewczyną. Pomyślałem, że może są parą.
- Nic mi nie mówiła! – oburzyła się Mika unosząc brwi – No nie wierzę!
Chunji tylko wzruszył ramionami i podszedł do lustra poprawiając włosy.
*Sala druga*
Carmen stała na środku Sali patrząc jak reszta gra w nogę piłką, którą znaleźli pod ławką w szatni. Ktoś podał jej piłkę. Naprawdę nie chciała grać i gdyby Sehun nie krzyknąłby do niej żeby podała – nawet by się nie ruszyła. Z całej siły zamachnęła się na piłkę i kopnęła w stronę Sehuna. Chłopak dostał piłką prosto w twarz.
- Ah przepraszam! – krzyknęła i podbiegła do niego.
- To nic. – powiedział i chciał wrócić do gry, ale Carmen go zatrzymała.
- Leci ci krew z nosa. Musimy iść. – powiedziała i złapała go za rękę ciągnąc na korytarz, a reszta przez chwilę patrzyła po czym wróciła do gry.
- Mówiłem że to nic. – Carmen podała mu chusteczki – Wystarczy że wytrę krew i tyle.
- Usiądź tu i czekaj na mnie. – powiedziała i wybiegała z budynku.
*5 minut później*
- Masz. – powiedziała zasapana podając Sehunowi woreczek z lodem.
- Serio nie trzeba było. – powiedział i wziął od niej woreczek po czym położył sobie na nosie.
Dziewczyna usiadła obok niego i wyjęła mokre chusteczki. Zaczęła wycierać zaschnięta krew z jego twarzy. Sehun przyglądał się jak w skupieniu Carmen nim się zajmowała. Po chwili zdjął lód z nosa i złapał dziewczynę za rękę. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Coś się stało? Boli?
- Jesteś zła za wtedy? – spytał przygryzając wargę.
- Kiedy? – zapytała zaskoczona.
- Za to co zrobiłem w klubie.
Dziewczyna przyglądała mu się w ciszy.
- Nie jestem zła. – powiedziała w końcu.
- Tak się cieszę! – krzyknął i przyciągną ją do siebie otulając ramionami. – Oh przepraszam! – krzyknął znowu i rozluźnił uścisk.
Carmen spojrzała na niego odrywając głowę od jego ramienia.
- To nic. – powiedziała łapiąc go za rękę w której trzymał lód – Przyłóż to.
Chłopak posłuchał polecenia uśmiechając się od ucha do ucha.
* Na Sali*
Tao podał piłkę do Ari. Dziewczyna zaczęła biec, ale Kris zagrodził jej drogę. Chciała podać piłkę z powrotem, ale Rina zasłaniała Tao. Postanowiła więc wyminąć Krisa, jednak on wystawił nogę przez co Ari potknęła się i prawie upadła, na szczęście Kris ją podtrzymał.
- Przepraszam. – powiedział.
- To nic.
- Wszystko ok? – nadal nie puszczał jej ręki.
- Nic mi nie jest. – powiedziała i spojrzała w dół, aby schować swój rumieniec. Tao, który stal dalej widząc to podbiegł do nich.
- Ari wszystko ok.?
Dziewczyna skinęła głową.
- Chodź. – powiedziała i złapał ją za ramię – Na dziś wystarczy zabawy. – zwrócił się do Krisa.
*Na drugiej sali*
Do stolika przy którym siedziała Mika przyłączył się L.Joe.
- Mam głupie pytanie. – powiedział chłopak.
- Mów. – dziewczyna odwróciła się w jego stronę.
- Jesteście z Polski wszystkie nie? – dziewczyna skinęła głową – A mieszkałaś może w Ameryce jeszcze przed debiutem?
- Skąd to pytanie?
- Przypominasz mi kogoś więc?
- Mieszkałam w Ameryce od 11 roku życia.
- Gdzie dokładnie?
- Oregon, Beaverton.
L.Joe wyszczerzył oczy.
- I nie kojarzysz mnie? – spytał.
- A powinnam?
- Ah chincha! Jak możesz mnie nie pamiętać!
Dziewczyna przez chwilę zastanawiała się. Próbowała poskładać fakty:
Hymm… Koreańczyk… L.Joe… Joe… - myślała
- Joe?! Serio?! – krzyknęła
- No brawo! – krzyknął i uśmiechnął się – Dawno się nie widzieliśmy.
- Jak mogłam nie zauważyć. To przez twój kolor włosów! Miałeś ciemny! W jasnych włosach całkiem inaczej wyglądasz!
- Hahaha! Ja od razu cię rozpoznałem, ale musiałem się upewnić.
L.Joe i Mika zaczęli wspominać dzieciństwo.
- Ah i pomyśleć, że po tych wszystkich latach spotkam swoją pierwszą miłość. – palnął L.Joe.
- Serio? Byłam twoją pierwszą miłością?
Chłopak zaczerwienił się i podrapał po głowie.
- Haha. No tak jakby.
- Słodzio! Hehe.

~Angel


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz