środa, 28 maja 2014

Zagubieni ( Ken - VIXX )



- Chłopaki! Przyszłam się pożegnać! – krzyknęłaś niepewnie, gdy tylko przekroczyłaś próg dormu VIXX.
Przez chwilę panowała cisza, zaraz jednak do salonu wszedł N. Uśmiechnął się szeroko i podbiegł do ciebie. Przytulił, ciasno dociskając twoją głowę do swojej klatki piersiowej.
- Awww, moja ____! – zawołał kiwając wami powoli na boki.
- Yah! Puść! – jęknęłaś odciągając Hakyeona od siebie. Pomógł ci w tym Ken, który szybko znalazł się pomiędzy wami.
- Mogę cię zawieść. – powiedział nagle.
- Co? – zmarszczyłaś brwi. – Ale ja jadę na drugi koniec kraju..
- Mogę cię zawieść. – powtórzył z dokładnie taką samą miną.
- On może cię zawieść. – wtrącił się wesoło Ravi.
Zlustrowałaś całą szóstkę wzrokiem. Jaehwan stał sztywno z lekko zdenerwowaną i przestraszoną miną. Wonsik z wielkim uśmiechem na ustach powstrzymywał lidera przed ponownym przytuleniem cię do siebie. Hongbin ulokował się obok rapera z niespokojną miną i dłońmi zaciśniętymi w pięści. Hyuk, który stał niedaleko za nim uśmiechał się niewinnie i chichotał sam do siebie. Względnie normalnie zachowywał się Leo, który jak gdyby nigdy nic opierał się o kapanę, i spoglądał na ciebie znudzonym wzrokiem.
- Co jest? – spytałaś w końcu po chwili ciszy.
- On może cię zawieść. – mruknął Taekwoon.
- Bo ma prawo jazdy. – dodał szybko visual.
Sama nie wiedziałaś co masz o tym myśleć. Niby zawsze dziwacznie się zachowali, ale nigdy tak, jak dzisiaj. Miałaś wrażenie, że coś planują i warunkiem, żeby wszystko poszło dobrze, był fakt, że wsiądziesz do samochodu z Kenem.
- Dlaczego tak nagle? – mruknęłaś niepewnie.
- Nudzi mi się? – odparł Jaehwan tonem, jakby sam był niepewny swojej odpowiedzi.
- Och zgódź się ____! – jęknął w końcu N.
- Ale, że.. – zaczęłaś, jednak gdy tylko poczułaś, jak główny wokalista złapał cię za rękę i wyciągnął z mieszkania, ucichłaś. Zaskoczona jego nagłym ruchem, pozwoliłaś się zaciągnąć do samochodu, który stał przed blokiem.
- Wsiadaj, a ja włożę twoją walizkę do bagażnika. – polecił i szybko zabrał ci bagaż. Wciąż w szoku, co się właściwie przed chwilą stało, usiadłaś na miejscu pasażera.
- Co ty kombinujesz? – zapytałaś, gdy chłopak tylko wrócił i zasiadł na swoim miejscu.
- Po prostu chcę być miły. – wydął uroczo wargę. – Nie mogę?
- M-możesz. – zacięłaś się lekko przez jego aegyo. Nie mogłaś nic na to poradzić, jednak on czasami był za słodki, jak na chłopaka w swoim wieku.
Ken tylko uśmiechnął się sam do siebie i odpalił silnik. Za chwilę także wyjechaliście z osiedlowego parkingu.
***
Jechaliście spokojnie, słuchając radia. Jaehwan oczywiście nie hamował się by śpiewać, gdy tylko znał tekst piosenki. Jednak tobie to nie przeszkadzało. Uwielbiałaś słuchać jego anielskiego głosu, a teraz miałaś go tylko dla siebie, więc to podwójny plus.
- Myślisz, że mogę pojechać w lewo? – zapytał nagle chłopak.
- Zawsze jak jeżdżę, to nie skręcam. Jadę prosto. – stwierdziłaś rozejrzawszy się dookoła.
- Z tego co widziałem na mapie kilka minut temu, to jak skręcimy w lewo, będzie szybciej. – powiedział, i nie czekając na twoją zgodę, skręcił.
- Yah, a jak się zgubimy? – szturchnęłaś go lekko w ramię.
- Nie bij kierowcy bo spowodujesz wypadek~. – upomniał cię żartobliwie i pokazał język. Ty tylko westchnęłaś głośno i oparłaś się fotel. Miałaś złe przeczucia.
Wjechaliście do jakiegoś lasu, na początku było ok, jednak po kilkudziesięciu minutach drogi, asfalt zamienił się na leśną szosę.
- Coś jest nie tak. – mruknęłaś powoli.
- Wszystko jest ok. Jest na tyle duża, żeby się zmieścił samochód, więc to normalna droga. – odparł, jednak czułaś w jego głosie lekkie zawahanie.
Siedziałaś więc w ciszy obserwując, jak wokół roi się od różnorakich drzew, krzewów i innych dzikich roślin.
- Powinniśmy zawrócić.. – spojrzałaś uważnie na Kena. – Nie podoba mi się to.
- Pf.. – wypuścił głośno powietrze. – Dobra. – burknął i zaraz zaczął kręcić kierownicą, by zawrócić. Przejechaliście może z kilka metrów, kiedy samochód zgasł. Na początku nie zmartwiło cię to, jednak, gdy Jaehwan po kilku próbach dalej nie mógł go odpalić, zwątpiłaś.
- Co jest? – zapytałaś niepewnie, jakby bojąc się, że twoje pytanie pogorszy sprawę.
- Mam kłamać czy być szczerym? – chłopak zdjął ręce z kierownicy i utkwił w tobie wzrok.
- Kłam.
- Zaraz to naprawię~. Wiem co się stało, więc nie musisz się martwić! – zawołał wesoło i klasnął w dłonie.
- Wiedziałam. – jęknęłaś, a po chwili zaczęłaś walić głową w zagłówek siedzenia. – Wiedziałam, że coś jest nie tak. Moja intuicja nigdy mnie nie zawodzi..
- Spokojnie, po prostu daj mi telefon. Zadzwonię po pomoc. – chłopak wystawił w twoją stronę otwartą dłoń.
- Nie mam nic na koncie. Użyj swojego. – mruknęłaś.
- Nie zabrałem. Widziałaś, że sam cię wyciągnąłem z domu i nie miałem czasu nic wziąć. – powiedział. – Weź kredyt.
- Brałam, jestem już na minusie.. – wyznałaś po chwili.
- Yah! Co ty robisz z tymi pieniędzmi na koncie! – oburzył się nagle. – Znowu pisałaś z Hongbinem po nocach?
- Nie. – burknęłaś.
- Przynajmniej tyle. – westchnął. – No dobra, przejdźmy się. Jak jechaliśmy widziałem domek po drodze. Zapukamy, przeprosimy i zadzwonimy od nich. – opowiedziawszy swój plan, wysiadł. Ty poszłaś w jego ślady i już za chwilę szliście ramię w ramię po leśnej ścieżce.
- Daleko stąd go widziałeś? – spytałaś w końcu przerywając tym samym ciszę.
- Kawałek. – odpowiedział niepewnie. Po jego głosie mogłaś wyczuć, że więcej niż „kawałek”. Tak też było, szliście jakieś pół godziny, kiedy zaczęło padać. Jeszcze gdyby to  był zwyczajny deszcz, ale nie, to była największa ulewa, jaką kiedykolwiek widziałaś.
- Co robimy?! – jęknęłaś, nawet nie próbowałaś się jakoś chować przed spadającymi litrami z nieba. To i tak nie miało sensu, skoro byłaś już cała przemoknięta.
- Wróćmy do samochodu! Powinno zaraz przestać. – powiedział głośno. Deszcz zagłuszał praktycznie wszystkie dźwięki, pozwalając słuchać wam tylko uderzeń kropli o konary drzew czy ziemię.
Na początku biegliście w drugą stronę, jednak po niesamowitym poślizgnięciu i wpadnięciu do pobliskiego rowu, daliście sobie z tym spokój. Szliście więc cierpiętniczym krokiem, cali mokrzy i odrobinę brudni od błota. Szczęście w nieszczęściu, że deszcz szybko zmywał z was ziemię i piach.
Chodziliście już jakąś godzinę, a samochodu nie było. Byłaś zła, przemoczona i zmęczona. Krótko mówiąc mało ci brakowało by wybuchnąć. Sytuacji nie polepszał fakt, że Ken co chwila zmieniał zdanie, w którą stronę powinniście iść. Doskonale wiedziałaś, że straciliście orientację i już nie wiecie, z  której strony przyszliście.
- Tam. Chodźmy tam. – postanowił w końcu wskazując palcem gdzieś na wschód.
- Przechodziliśmy już tamtędy. Poznaję tę skałę. – powiedziałaś szybko, wpatrując się w głaz leżący obok jednego z drzew.
- Przecież wszystkie wyglądają tak samo! – jęknął. – Mówię ci, że to tam musimy iść.
- Lee Jaehwan. – zaczęłaś ostro. – Jeśli zaraz nie ujrzę tego przeklętego gruchota, obiecuję ci, że twoja głowa odbije się od tego kamienia, jak te krople deszczu.
Widziałaś, jak chłopak głośno przełknął ślinę i zwątpił w wybrany przed chwilą kierunek. Zamknął oczy i z wyciągniętą przed siebie ręką, zakręcił się kilka razy wokół własnej osi.
- Tam! – powiedział entuzjastycznie, kiedy w końcu się zatrzymał, wskazując tym samym w losowy kierunek.
- Chyba kpisz. – zlustrowałaś go krytycznym wzrokiem.
- No dalej ____. Co masz do stracenia~. Oboje nie mamy zielonego pojęcia, gdzie iść. – uśmiechnął się niespodziewanie.
- Czy ta sytuacja cię bawi? – westchnęłaś i mimowolnie ruszyłaś w wskazanym przez chłopaka kierunku.
- Powiedziałbym bardziej, że cieszę się na świadomość, iż będziemy mieli więcej niezapomnianych wspomnień. – odparł i objął cię ramieniem.
- Ciesz się lepiej na świadomość rychłej choroby. – prychnęłaś, jednak przybliżyłaś się do boku chłopaka. To była aktualnie jedyna rzecz, która dawała znikome ciepło. Szliście tak więc przed siebie, aż nagle ujrzeliście go. Samochód stał sobie spokojnie jakieś dwadzieścia metrów od was.
- Ha! Mówiłem! – ucieszył się chlopak i pobiegł do auta. Ty momentalnie również wystrzeliłaś jak z procy i zaraz siedzieliście na miejscach w środku suchego pojazdu.
- Musimy zdjąć ubrania, przeziębimy się zaraz i zmoczymy fotele. – mruknęłaś zdegustowana.
- Myślisz, że wożę zapasowe ubrania w aucie? – Ken spojrzał na ciebie jak na kosmitę.
- Oczywiście, że nie, ale moja walizka pełna ubrań jest z bagażniku. Leć po nią. – wskazałaś na niego palcem. Chłopak szybko pokręcił głową.
- Na dworze pada! – oburzył się.
- I tak jesteś już mokry. – wzruszyłaś ramionami, rozbawiona jego miną.
- Ty też.
- Ale to ty wjechałeś w ten las. – przypomniałaś mu. Jaehwan westchnął cierpiętniczo i w końcu wysiadł. Wrócił za niecałą minutę z twoją wielką walizką. Ułożył ją sobie na kolanach i otworzył szybko. – Yah! Nie grzeb mi w rzeczach! – zawołałaś, gdy Lee zaczął szukać jakiejś zdatnej do noszenia rzeczy.
- Mam~. – zanucił wesoło i uniósł zwycięsko twoją piżamę do spania. Nie spodziewał się chyba jednak jednoczęściowego pajacyka w kwiatki, gdyż mina mu zaraz zrzedła. – Chyba jednak poszukam dalej..
- To jedyna rzecz, która będzie ci pasować. Uwierz mi. – powiedziałaś przez śmiech.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – spytał z nadzieją.
- Niestety, tym razem nie. – zachichotałaś i zabrałaś z walizki jakąś koszulkę i spodnie. – Ok, odwróć się w stronę okna i nie podglądaj.
- C-Chcesz się tu przebierać? – zdziwił się nagle.
- Nie, wyjdę na dwór i schowam się za drzewem. – odparłaś z ironią i zdjęłaś z siebie przemoczoną koszulkę. Szybko przebrałaś się w suche ubrania i przesiadłaś się na tylne siedzenia.
- Jak się przebierzesz to też chodź tutaj, bo fotele z przodu są już mokre. – powiedziałaś wyciągając się wygodnie. Za chwilę dołączył do ciebie Ken w uroczej piżamce. Gdy tylko go zobaczyłaś, momentalnie wybuchłaś śmiechem.
- Yah, ____! Przestań, to nie jest zabawne. To jakiś żart. – fuknął urażony i usiadł na przeciwko ciebie.
- Nie, no ale nie mów. Jak wyjdziesz tak na miasto, każda dziewczyna jest twoja. – zaśmiałaś się.
- Nie potrzebuję każdej, wystarczy mi jedna. – mruknął nagle.
- Huh? Masz kogoś konkretnego na myśli? – zapytałaś, a gdy chłopak przytaknął twierdząco, poczułaś lekkie ukłucie gdzieś w środku.
Bo czy on nie był za młody na miłość?! Ma przecież dopiero 22 lata.. Nie, to idiotyczne, to chyba wystarczający wiek.. O! Ale praca! Jest wiecznie zajęty, gdzie on niby znalazł dziewczynę? Chyba, że to jakaś z branży muzycznej.. Albo śliczna aktorka, z którą nie miałabyś szans.
- ____? – twoja rozmyślania przerwał jego niepewny głos.
- Tak? – spojrzałaś na niego uważnie.
- A ty? Masz kogoś na oku? – słysząc jego pytanie ponownie się zamyśliłaś. Jedynymi bliskimi ci mężczyznami, było VIXX. Jednak, czy któregoś z nich darzyłaś większym uczuciem, niż jako brata? Jedyną osobą, jaka ci przychodziła do głowy, był sam Jaehwan. – Bo ostatnio zauważyłem, że bardzo często rozmawiasz z Leo hyungiem, N hyung też nie szczędzi na uściskach z tobą..
- Oszalałeś? – przerwałaś mu szybko. – To tylko przyjaciele. Jeśli miałabym już kogokolwiek wskazać, to.. – urwałaś, gdy zorientowałaś się, co już chciałaś powiedzieć.
- Kogo? – ożywił się momentalnie.
- Co to za głupi temat wywlokłeś? – próbowałaś się wykręcić od odpowiedzi.
- Czy moje uczucia do ciebie to głupi temat? – zapytał poważnie. W jego głosie nie poczułaś ani nutki rozbawienia, tak, jak zwykle.
- T-twoje uczucia do.. – czułaś, że byłaś cała czerwona, a twoje serce biło nienaturalnie szybko.
- Kocham cię ____. – uśmiechnął się lekko. A ciebie zatkało. Nie spodziewałaś się tego w zupełności, ale pomimo to, czułaś się niesamowicie szczęśliwa.
- Ja chyba też cię kocham. – powiedziałaś po chwili ciszy.
- Chyba? – usłyszałaś jego zdziwienie.
- Jak wyjdziemy z tego lasu, to na pewno będę cię kochać. – zaśmiałaś się cicho.
- W takim razie muszę wydostać nas stąd jak najszybciej~. – na powrót wrócił jego wesoły ton.
- Na to wygląda. – przytaknęłaś. – Um.. Mogę mieć do ciebie jedną prośbę? – zapytałaś zaraz niepewnie, wpatrując się w jego twarz.
- Prośbę? – zamyślił się na chwilę. – Aaaa~. Prośbę! Pewnie. – na jego usta wstąpił dziwny uśmieszek i w niesamowicie krótkim czasie pokonał dzielące was dwa metry. Zanim zdążyłaś upomnieć go, że znajduje się za blisko i nie możesz oddychać, on pocałował cię prosto w usta. Zaskoczona jego zachowaniem nawet się nie poruszyłaś, nie zdążyłaś też w jakikolwiek sposób zareagować, bo chłopak zaraz się odsunął. – Twoja prośba spełniona~.
- Chciałam spytać, czy mogę ci zrobić zdjęcie w tej piżamce.. – wydusiłaś wciąż w szoku.
- Oo.. – spojrzał na ciebie zażenowany.
- Ale to też przyjmuję. – uśmiechnęłaś się zaraz i przytuliłaś go do siebie.
- Uf.. Myślałem, że mnie zaraz udusisz. – zaśmiał się i również oplótł cię ramionami.
- Ale wiesz, że teraz nie masz odwrotu? Musisz wziąć za to odpowiedzialność.
- Chętnie. – usłyszałaś jego ciepły głos przy uchu i przymknęłaś oczy. Teraz nie przeszkadzał ci nawet padający deszcz.



Scenariusz z Kenem idealnie na comeback VIXX, nie uważacie? .V. Mam nadzieję, że się podoba, śmiało komentujcie i dzięki za uwagę XD.
 ~Koszka

wtorek, 20 maja 2014

Zwolniona ( Zelo - B.A.P )



- ____! Podaj komórkę Youngjae! – usłyszałaś krzyk menadżera zespołu z dołu. Byli zaledwie piętro niżej od ciebie, jednak i tak nie chciało im się wejść po schodach, by samemu wziąć urządzenie.
Pomimo niesamowitych niechęci, wstałaś z wygodnego krzesła i złapawszy za telefon, ruszyłaś biegiem w stronę schodów. Widziałaś, że maknae B.A.P jest zaledwie w połowie drogi na dół.
- Zelo! – zawołałaś, a chłopak spojrzał na ciebie zdezorientowany. – Łap! – bez zawahania rzuciłaś komórką. Pech chciał, że raper nie był gotowy do podania, i nie dość, że jej nie złapał, to z hukiem zaliczył bliskie spotkanie z schodami, z których sturlał się na sam parter.
Momentalnie podbiegłaś do niego zupełnie, tak jak reszta zespołu.
- Yah, Junhong, wszystko w porządku? – spytałaś przerażona.
- Dasz radę wstać? – zmartwił się Himchan.
- Moja ręka. – jęknął cicho i powoli podniósł się do siadu. – Chyba złamana.
- Nawet tak nie żartuj. – upomniał go zlękniony menadżer. Jeśli to prawda, wiedziałaś, że będziecie się ostro tłumaczyć przed prezesem.
- Mówię poważnie hyung. – mruknął słabo Zelo.
- Jedźmy szybko do szpitala. Nie ma co teraz siedzieć i dyskutować. – zarządził szybko lider.
***
Na oddziale ratunkowym znaleźliście się po ponad pół godzinie. Lekarz szybko zajął się Zelo. Po zrobieniu zdjęcia i obejrzeniu go, stwierdził, że to zwykłe złamanie przedramienia. Skierował was więc do gipsowni, znajdującej się na drugiej stronie szpitala, z odpowiednią karteczką. Maknae wszedł do pokoju, a menadżer odszedł dalej, by na spokojnie porozmawiać z prezesem wytwórni.
Siedziałaś zdenerwowana na ławkach razem z resztą zespołu. Nikt z nich wyjątkowo się nie odzywał, czego bardzo teraz potrzebowałaś. Przez ich milczenie, miałaś wrażenie, że zaraz zwariujesz od zamartwiania się o stan młodego chłopaka. Przecież to była twoja wina, że nie chciało ci się zejść po tych głupich schodach.
Nagle, jak na zawołanie, Junhong wyszedł z pomieszczenia. W przeciwieństwie do was, był cały uśmiechnięty bo jego wcześniejszy ból został znieczulony przez leki przeciwbólowe.
- Kto chce się pierwszy podpisać? – zapytał podnosząc prawą rękę do góry, i ukazując tym samym śnieżnobiały gips.
Ulżyło ci widząc reakcję chłopaków siedzących obok ciebie. Każdy z nich ze śmiechem poderwał się z ławek i zaczęli przepychać się w stronę młodszego, by zobaczyć z bliska gips. Zupełnie jak dzieci z podstawówki.
Za chwilę przyszedł też menadżer, jednak widząc rękę Zelo, nie zareagował w podobny sposób.
- Chodźcie, odwieziemy was do dormu. – powiedział. – Potem pojedziesz ze mną do prezesa. Chce cię widzieć. – mruknął już w twoją stronę, a ciebie przeszły ciarki. Wiedziałaś, że to jeszcze nie koniec i oberwie ci się za całą tą sytuację.
***
- ____, dobrze wiesz, że przymykałem oko na różne twoje wybryki. Na twoje spóźnianie się, zapominalstwo czy też na tamtą ostatnią historię, kiedy to wróciłaś z zespołem w samochodzie jakiegoś obcego człowieka. – mówił powoli CEO.
- Tamten pan był naprawdę miły.. Przywiózł nas bezpiecznie z Yangsam.. – przerwałaś mu, jednak ucichłaś widząc jego karcący wzrok.
- Koniec tego dobrego, postanowiłem. Będziesz pomagać tylko i wyłącznie Zelo przez pierwszy miesiąc, a potem niestety będziesz musiała poszukać sobie nowej pracy. – starszy mężczyzna westchnął przeciągle.
- Ale proszę pana! – chciałaś coś powiedzieć, jednak po chwili namysłu, zamilkłaś. To była prawda. Nie byłaś idealną pracownicą, a do tego spowodowałaś wypadek jednego z członków zespołu. – Dobrze..
- Jeśli możesz, przeprowadź się na ten czas do ich mieszkania, wszystkim tak będzie wygodniej. – przytaknęłaś słabo na dźwięk słów prezesa. – I nie bierz tego do siebie, naprawdę cię lubię ____, po prostu nie mogę już dłużej cię tu trzymać.
- Dobrze, rozumiem. Dziękuję i przepraszam za wyrządzone szkody. – skłoniłaś się lekko i razem z menadżerem wyszłaś z gabinetu byłego już szefa.
- ____? – usłyszałaś niepewny jego głos.
- Tak proszę pana?
- Pamiętaj, że zawsze będziesz mogła na mnie liczyć przy szukaniu nowej pracy. Mogę podzwonić po przyjaciołach i popytać. – uśmiechnął się wesoło.
- Było by mi bardzo miło. – powiedziałaś i ruszyliście razem w stronę wyjścia.
***
Zabrałaś najważniejsze rzeczy ze swojej kawalerki i pojechaliście do dormu B.A.P. Postanowiliście jak na razie nie mówić im o twoim zwolnieniu.
- Yah! Zgadnijcie, kto będzie z wami mieszkał? – zawołałaś, gdy tylko weszłaś do salonu z wielką walizką w ręku.
- Huh? Z jakiej racji? – jęknął Youngjae. Nadal widocznie miał ci za złe zniszczenie jego komórki.
- Och przestań~. Odkupię ci nową! – mruknęłaś urażona jego reakcją.
- Nareszcie będzie ciekawiej~! – ucieszył się Himchan.
- Ah! Ktoś rozumie moją wartość! – zaśmiałaś się i przybiłaś piątkę z visualem.
- Wszyscy się cieszymy. – uśmiechnął się Yongguk.
- A propo wszystkich.. Gdzie Zelo? – rozejrzałaś się w końcu po salonie nigdzie go nie widząc.
- W sypialni. Poszedł już spać. – odparł Daehyun.
Momentalnie przygryzłaś wargę czując wyrzuty sumienia. Gdyby nic się dzisiaj nie stało, pewnie siedział by na kanapie, podjadając coś i oglądając wesoło telewizję.
***
Na następny dzień zostaliście sami. Reszta zespołu poszła trenować, a przez stan maknae, prezes dał mu wolne od ćwiczeń tanecznych zgodnie z zaleceniem lekarza. Chłopak siedział więc przelatując po kanałach, a ty krzątałaś się w kuchni robiąc obiad. Zwykłe spaghetti, jednak Zelo specjalnie cię o nie poprosił.
Gdy tylko skończyłaś, postawiłaś talerz z gorącym makaronem na stole. Choi uśmiechnął się szeroko, gdy tylko zobaczył jedzenie i od razu usiadł prosto, łapiąc za widelec.
- Naprawdę cię przepraszam za to, co się stało. – powiedziałaś w końcu po chwili ciszy.
- Wiem, że nie zrobiłaś tego specjalnie, więc nie gniewam się. Nie czuj się winna. – złapał cię za dłoń, w dodającym otuchy geście. Fakt, że chłopak nie ma ci tego za złe, poprawił ci niesamowicie samopoczucie.
***
Kolejne dni mijały bardzo podobnie. Do popołudnia siedzieliście razem w domu, potem chłopak jechał na zajęcia, na których ćwiczył swój wokal i rap. Wracał już z całym zespołem i w siódemkę spędzaliście wieczory. Graliście w jakieś gry, oglądaliście filmy, czy zwyczajnie przegadywaliście godziny. Niesamowicie zbliżyłaś się do nich, szczególnie do maknae. Potrafiliście już rozumieć się praktycznie bez słow. Bardzo żałowałaś, że nastąpiło to jednak dopiero w ostatnim miesiącu twojej pracy w TS Entertainment i niedługo będziesz musiała ich opuścić.
Na samą myśl o rozstaniu, twoje serce pękało i chciało się płakać. Dlatego więc nie miałaś odwagi powiedzieć im o tym. Doskonale wiedziałaś, że prędzej, czy później by się dowiedzieli, ale wolałaś opcję później.
- ____! Mogłabyś mnie nakarmić? – spytał nagle Zelo, wychodząc z kuchni z jogurtem i łyżeczką w ręce. Zaśmiałaś się cicho z jego uroczego zachowania, ale przytaknęłaś prędko.
- Siadaj. – poklepałaś miejsce na kanapie obok siebie, a chłopak szybko tam usiadł. Otworzyłaś jogurt i nabrawszy na łyżkę trochę serka, podałaś mu ją do ust maknae.
Może i za pierwszym razem wydawało ci się to zawstydzające, jednak po kilku karmieniach i zobaczeniu, jak chłopak naprawdę się z tym męczy samemu, robiłaś to spokojnie. To była po prostu kolejna prośba z jego strony, którą chętnie spełniałaś.
Gdy tylko chłopak zjadł, zabrał ci z rąk kubeczek i łyżkę. Uśmiechnął się chytrze i zaraz pocałował cię w policzek. Cała zarumieniona spojrzałaś na niego zaskoczona.
- C-co ty? – zacięłaś się, słowa grzęzły ci w gardle.
- W ramach podziękować. – zaśmiał się i zaraz poszedł do kuchni, by wyrzucić plastikowe opakowanie po jogurcie, nie zaszczycając cię dalszymi wyjaśnieniami jego zachowania.
Ty natomiast siedziałaś sztywno na kanapie, jednocześnie szczęśliwa i smutna. Szczęśliwa, bo chłopak ostatnio zaczął ukazywać zainteresowanie twoją osobą, a smutna, bo zaczął to robić dopiero teraz, kiedy jutro musisz już od nich odejść.
***
Patrzyłaś, jak Zelo zbiera się do wyjścia na trening. Powoli czułaś, jak zbiera ci się na płacz, więc chciałaś, by wyszedł jak najszybciej. Jak na złość jednak, chłopak nigdzie nie mógł znaleźć swojego portfela, więc krzątał się po całym domu.
- Sprawdziłem w pokoju, nie ma go tutaj na pew.. – urwał, gdy tylko spojrzał na ciebie. Momentalnie podszedł i usiadł obok, na kanapie. - ____, stało się coś?
- C-czemu? – spytałaś mrugając intensywnie.
- Przecież widzę, że płaczesz. – westchnął. – Wczoraj wieczorem też dziwnie się zachowywałaś przy hyungach. Co chwila prawiłaś im komplementy i przytulałaś.
- Wydaje ci się. – zmusiłaś się na nikły śmiech. Junhong ku twojemu zaskoczeniu po prostu objął cię.
- Mam zostać? – spytał cicho.
- Nie! – zaprzeczyłaś szybko. – Idź na zajęcia, wszystko ci wyjaśnię, jak wrócisz. – powiedziałaś, chociaż doskonale zdawałaś sobie sprawę, że gdy wróci, ciebie już tu nie będzie, a w wytwórni powiedzą mu dlaczego.
- Na pewno? Wiesz, że możesz na mnie liczyć. – odsunął cię delikatnie od siebie.
- Biegnij bo się spóźnisz~. – upomniałaś go. – Portfel nie będzie ci potrzebny.
- Jesteś pewna? – zapytał, chociaż sama nie wiedziałaś o co się upewnia.
- Tak.- przytaknęłaś z lekkim uśmiechem, a chłopak posławszy ci niepewnie spojrzenie w końcu opuścił mieszkanie.
Ty natomiast wzięłaś się za gotowanie. Chciałaś po raz ostatni przyrządzić im coś dobrego na kolację.
***
Minął miesiąc od kiedy wróciłaś do siebie. Dzięki pomocy menadżera B.A.P szybko znalazłaś nową pracę, w kawiarni. Bardzo się starałaś, po przygodzie z TS Entertainment. Nie spóźniałaś się, byłaś ostrożna podając klientom zamówione przez nich napoje i ciągle się uśmiechałaś, pomimo, że czasami miałaś ochotę wygarnąć niektórym osobom.
- Awwww~! – krzyknęłaś zdenerwowana, gdy tylko wyszłaś na zaplecze. Właśnie zdarzyło ci się obsłużyć kolejnego klienta, którym z natury nie podoba się nawet fakt, że niebo jest niebieskie, a słońce przygrzewa delikatnie. Prosto mówiąc – kolejny gbur. Dlatego więc koleżanka wysłała cię tu, byś trochę ochłonęła.
Nagle zadzwonił twój telefon. Widząc połączenie przychodzące od menadżera B.A.P, odebrałaś szybko.
- Słucham? – spytałaś powoli.
- Och ____! Moglibyśmy się spotkać? – usłyszałaś w słuchawce jego zdenerwowany głos.
- Stało się coś? – zmartwiłaś się momentalnie.
- Spotkajmy się za pół godziny w parku koło wytwórni, dobrze? – mruknął po chwili zastanowienia.
- Ale..
- Będę czekał, to pilne i dotyczy Zelo. – powiedział jeszcze i rozłączył się.
Zostawił cię z głową pełną najgorszych scenariuszy. Bo co takiego złego mogłoby się mu stać, że menadżer dzwonił aż do ciebie? Nie chciałaś się nad tym długo rozwodzić.
Niewiele myśląc, szybko wyjaśniłaś sytuację swojej szefowej i pobiegłaś w kierunku budynku TS Entertainment. Potykałaś się praktycznie ciągle przez szpilki, które musiałaś nosić do pracy. Również ludzie oglądali się za tobą ze zdziwieniem na twarzy, jednak ciebie to akurat mało interesowało  Teraz ważny był tyko i wyłącznie Zelo.
Gdy tylko dotarłaś do parku, cała zdyszana zaczęłaś się rozglądać dookoła w poszukiwaniu znajomej sylwetki. Zanim jednak zdążyłaś kogoś zauważyć, poczułaś czyjąś dłoń na nadgarstku. Powoli odwróciłaś się, a gdy ujrzałaś twarz Junhonga, zamarłaś.
- Nareszcie cię mam. – powiedział uśmiechnięty. – Jak mogłaś mi nic nie powiedzieć? Nie uważasz, że powinienem o tym wiedzieć?
- Nie mogłam. – odparłaś po chwili. Miałaś nadzieję, że ta rozmowa nigdy nie nastąpi, że będziesz po prostu wspominać piękne chwile, które spędziłaś razem z nim.
- Wybaczę ci, pod warunkiem, że weźmiesz odpowiedzialność. – westchnął powoli, jednak uśmiech dalej nie schodził z jego twarzy.
- Za rękę? Oczywiście. Zgadzam się w stu procentach, jeśli chcesz obciążyć mnie rachunkiem za szpital.- zaoferowałaś momentalnie się ożywiając. Pewnie dlatego menadżer cię wezwał, z powodu jego ręki.
- Yah! Głupia jesteś? – oburzył się, a ciebie zatkało. Skoro nie o to mu chodziło, to o czym on mówił?. – Masz wziąć odpowiedzialność, za moje uczucia do ciebie. – wyjaśnił zaraz.
- Och.. – mruknęłaś tępo. – Więc, ty też..?
- Oho~. Widzę, że już się wzięłaś za rekompensatę tych wszystkich dni. To było naprawdę okrutne.. Rozkochałaś mnie w sobie a potem uciekłaś, jak gdyby nigdy nic. – wydął uroczo dolną wargę.
- Przepraszam. – w końcu uśmiechnęłaś się. Zrozumiałaś, że pomimo iż nie będziesz już z nimi pracować, nie oznacza to jednak końca.
- Po prostu obiecaj, że już nigdy tego nie zrobisz. – przytulił cię, a zaraz również pocałował cię. Był to delikatny i w sumie krótki pocałunek, lecz chłopak rozczulił cię nim niesamowicie.
- Obiecuję. – przytaknęłaś ochoczo, wywołując jego uroczy śmiech.



~ Koszka

niedziela, 11 maja 2014

Znajomi z pracy ( Hoon - U-KISS )


- ____, potrzebne talerze! – zawołał Jaehyun.
- Przyjęłam~! – odpowiedziałaś mu i momentalnie wzięłaś się za opłukiwanie większych talerzy. Gdy tylko skończyłaś, wstawiłaś je do zmywarki i wróciłaś do zlewu.
Tak właśnie mijał ci kolejny sobotni wieczór. Pracowałaś na zmywaku w domu weselnym. Jednak nie narzekałaś, praca była znośna i całkiem dobrze płacili. Inna sprawa, że tobie, jako studentce z potrzebami, każda kwota odpowiadała. Jednak nie tylko to było zaletą tej pracy. Kolejną zaletą był Yeo Hoonmin. Uroczy i przystojny chłopak, który pracował jako jeden z kelnerów.
Hoon – bo tak kazał na siebie mówić – był kochany. Pracował za dwóch i nigdy nie chciał brać więcej niż inni. Każde zadanie wykonywał do końca i pomagał każdemu, kiedy tylko mógł. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jego głos. Udało ci się raz podsłuchać, jak śpiewał kołysankę, gdy usypiał kilkumiesięczną córkę właścicielki. Nie dało się też ukryć, że był umięśniony i męski. Był dla ciebie ideałem.
Nie mówiłaś mu jeszcze jednak o swoich uczuciach. Chciałaś jeszcze odrobinę zaczekać. Ile? Sama nie wiedziałaś. Jedyne, czego byłaś pewna to fakt, że chcesz to zrobić naturalnie, nie planować niczego, tylko dać się ponieść chwili. Dlatego czekałaś na okazję.
Z zamyślenia wyrwał cię dźwięk zmywarki, która widocznie skończyła myć talerze. Podeszłaś więc szybko do urządzenia i nie przejmując się, że zastawa parzy w ręce, układałaś ją na półkę do przeschnięcia. Twoje ręce przyzwyczaiły się już raz do lodowatej wody, raz do wrzątku.
Gdy włożyłaś kolejną część talerzy do zmywarki i włączyłaś ją, poszłaś rozkładać suche i umyte półmiski. Wkładałaś właśnie głęboki talerz do jednej z wysokich szafek, kiedy poczułaś jak coś przylega do ciebie od tyłu. Na twojej odsłoniętej szyi pojawił się czyjś gorący oddech, a męskie dłonie zabrały od ciebie trzymany w ręce przedmiot i odłożyły go na miejsce. Cała czerwona spojrzałaś na rozbawionego Hoona.
- Uznałem, że potrzebujesz pomocy. – uśmiechnął się.
- Dzięki. – burknęłaś zawstydzona.
- Polecam się na przyszłość~. – puścił ci oczko i zaraz zniknął za drzwiami, które oddzielały salę z gośćmi od zaplecza.
Wróciłaś jak na skrzydłach do zmywarki i po raz kolejny,i nie ostatni, wyjęłaś z niej świeżo umyte i wyparzone naczynia.
Tak właśnie minęło ci jakieś dziewięć godzin, gdyż dopiero około czwartej goście zaczęli się zbierać. To jednak nie oznaczało końca, gdzie tam! Zaczęło się sprzątanie.
Kelnerzy donosili ci góry brudnych naczyń, a ty nie wyrabiałaś się z zmywaniem ich, przez co na blacie obok ciebie stała pokaźna góra brudnych talerzy i półmisków.
- Pomóc ci? – usłyszałaś głos Hoona.
- Najpierw poprzynoście wszystko. – powiedziałaś ładując kolejne szklanki do zmywarki.
- Został tylko jeden stół, więc beze mnie sobie poradzą. – stwierdził i zabrał się za przepłukiwanie brudnych talerzy. – Było dzisiaj nad wyraz spokojnie.
- Też zauważyłam, nikt się nie bił, nikt nie zasnął gdzieś w kącie i żadnych skarg na jedzenie nie było. – przytaknęłaś.
- Pani Kang się dzisiaj starała, więc nie było skarg. – zaśmiał się.
- Powinieneś założyć fartuch. Ubrudzisz koszulę. – zauważyłaś nagle.
- Mogłabyś mi go założyć? Mam mokre ręce. – chłopak odwrócił się w twoją stronę.
- Jasne. – mruknęłaś i stanąwszy na palcach, przełożyłaś przez jego głową jedną ze wstążek. – Obrót~. – zachichotałaś, kiedy Hoon zawirował niczym primabalerina i zawiązałaś sznurki na jego plecach, by fartuch się z niego nie osunął.
Stanęłaś obok i razem zabraliście się za zmywanie. Szło wam szybko, więc po pół godzinie uporaliście się ze wszystkim, włącznie z pochowaniem lśniących naczyń do przypisanych im szafek.
Pozostało tylko pozmywać podłogę. Zmywając wystrojoną salę, próbowałaś dodzwonić się do swojego taty, który obiecał po ciebie dzisiaj przyjechać i zabrać do domu. Miał wyłączony telefon, więc westchnęłaś załamana.
- Stało się coś? – zainteresował się Yeo.
- Ojciec nie odbiera. – burknęłaś. – Będę musiała wracać na piechotę.
- Oszalałaś? Wiesz ile dziwnych typów się teraz kręci? – oburzył się momentalnie chłopak. – Odprowadzę cię.
- Dam sobie radę, wiem, że jesteś wymęczony ciągłym chodzeniem, więc się nie zgadzam. – uśmiechnęłaś się lekko.
- Hm.. Skoro oboje jesteśmy zmęczeni, to może przenocujesz u mnie? Mieszkam pięć minut piechotą stąd. – zaproponował nagle, a ciebie zatkało. Czy on właśnie chce cię zaprosić na noc do domu?..
- Um.. Sama nie wiem.. – mruknęłaś niepewnie.
- No to ja wiem. Napisz swojemu tacie, żeby się nie zastanawiał, gdzie jesteś i wracamy razem. – postanowił wesoło i wrócił do zmywania podłogi.
Ty natomiast lekko w szoku, napisałaś wiadomość do taty, że przenocujesz u znajomego i wróciłaś do pracy. Może to dar od losu? Może to właśnie twoja szansa, na wyznanie swoich uczuć?
Spojrzałaś ukradkiem na Hoona, który z zawziętością wypisaną na twarzy, pucował podłogę na błysk.  Uśmiechnęłaś się, bo wyglądał naprawdę uroczo w fartuszku, którego jeszcze nie zdążył zdjąć.
***
- Czuj się jak u siebie. – powiedział chłopak otwierając drzwi do swojego mieszkania. Była to mała kawalerka z jednym pokojem, łazienką i kuchnią. – Dam ci jakieś ubrania do spania~. – mruknął i zaraz zniknął za drzwiami do sypialni.
Ty w tym czasie zdjęłaś ciążące ci buty i marzyłaś już tylko o spaniu. Nie myślałaś nawet o tym, że jesteś w domu chłopaka, w którym się kochasz. Byłaś po prostu wykończona dzisiejszą pracą.
Hoon wrócił zaraz z koszulką i jakimiś dresowymi spodniami.
- Ubierz się w łazience, a ja pościelę łóżko. – polecił, na co przytaknęłaś i poszłaś do pomieszczenia obok. Ubrania były na ciebie za duże, jednak nie aż tak, by utrudniały ci ruch.
Niepewnie poszłaś do sypialni, gdzie Yeo kończył akurat układanie poduszek.
- Będzie ci przeszkadzać, jeśli będę spać obok? – zapytał nagle, a tobie momentalnie przyśpieszyło tętno.
- N-Nie. I tak będę spać jak zabita. – zaśmiałaś się nerwowo.
- Ok, to w takim razie kładź się, a ja pójdę się przebrać i zaraz wrócę. – uśmiechnął się i opuścił pokój.
Niepewnie położyłaś się przy ścianie i okryłaś kołdrą. Czułaś, jak pościel jest przesiąknięta jego zapachem, przez co na twarzy pojawił ci się lekki uśmiech. Nawet w najśmielszych snach, nie wyobrażałaś sobie, że będziesz u niego nocować.
Kilka minut później, poczułaś, jak chłopak kładzie się obok, wcześniej wyłączając światło.
- Dobranoc. – usłyszałaś jego cicho głos.
- Miłych snów. – szepnęłaś, jakby bojąc się, że gdy powiesz coś głośniej, stanie się coś złego.
***
Obudziły cię oślepiające promienie słoneczne, które uporczywie padały na twoją twarz. Jęknęłaś cicho i przewróciwszy się na drugi bok, leżałaś dalej. W końcu jednak otworzyłaś oczy, napotykając przed sobą śpiącą twarz Hoona. Momentalnie się uśmiechnęłaś.
Chłopak spał uroczo z roztrzepanymi włosami. Powoli wyciągnęłaś rękę i zaczęłaś delikatnie układać je, rozkoszując się ich miękkością. Byłaś tak pochłonięta swoim zajęciem, że nie zauważyłaś otwartych oczu Yeo.
- Jak się spało? – zapytał w końcu jeszcze trochę zachrypniętym głosem. Momentalnie przyciągnęłaś swoją dłoń do klatki piersiowej i spojrzałaś na niego zaskoczona.
- D-dobrze. – wydusiłaś w końcu. – Wybacz, że tak..
- Spokojnie, podobało mi się. – na jego twarz wstąpił uśmiech. – Jeśli będziesz tak chciała robić częściej, nie będzie mi to przeszkadzać. – zaśmiał się i za chwilę podniósł do siadu, zostawiając cię w niemałym szoku. Bo jak on śmiał mówić ci takie rzeczy i powodować jeszcze większe drżenie twojego serca?
Powoli usiadłaś na miękkim materacu, obserwując dokładnie, jak chłopak przeciąga się uroczo.
- Głodna? – spytał, gdy tylko wstał na nogi.
- Trochę. – przytaknęłaś.
- Chodź, zrobimy kanapki. – złapał cię za rękę i delikatnie pociągnął za sobą. Zamiast uważać na to, czy się o coś nie potkniesz, wpatrywałaś się maślanym wzrokiem w wasze splecione dłonie. Naprawdę do siebie pasowały.
- ____? Słuchasz mnie? – poczułaś na swoim ramieniu jego drugą dłoń. Automatycznie wyostrzyłaś słuch i spojrzałaś na niego.
- Wybacz, co mówiłeś? – zaśmiałaś się niezręcznie.
- Pytałem, czy pokroisz pomidora. – odparł równie rozbawiony.
- Pewnie~. – niechętnie puściłaś jego rękę i poszłaś do lodówki po warzywo.
Krojąc je, patrzyłaś ukradkiem na Hoona, który po chwili zorientował się, że na niego spoglądasz.
- Stało się coś? – zapytał w końcu.
- Po prostu nie mogę uwierzyć, że ktoś taki, jak ty istnieje. – powiedziałaś powoli. To chyba była idealna chwila do wyznania.
- Jak ja?
- Miły, opiekuńczy, towarzyski i to w stosunku do każdego. – wyjaśniłaś a ku twojemu zaskoczeniu, chłopak zaczął się lekko śmiać. – Co?
- Mam wrażenie, że zaczęliśmy grać w minutę prawdy. – stwierdził, przypatrując ci się uważnie.
- Możesz to tak potraktować. – serce zaczęło ci bić jeszcze szybciej, przez świadomość, co zaraz powiesz. – Posłuchaj Hoon.. Już od naszego pierwszego spotkania, polubiłam cię. W trakcie pracy pomagałeś mi, rozmawiałeś ze mną i dodawałeś otuchy, gdy byłam naprawdę zmęczona. Chcę ci tylko powiedzieć, że..
- Kocham cię. – przerwał ci nagle z promiennym uśmiechem.
- Nie przerywaj mi. – mruknęłaś lekko speszona. – Chciałam ci powiedzieć, że lubię cię nawet bardziej niż.. Zaraz.. – trybiki w twojej głowie zaczęły pracować w zawrotnym tempie. – Co ty powiedziałeś?
- Że też cię kocham. – zachichotał i przyciągnął cię do siebie, przytulając przy tym.
- Naprawdę? – zdziwiłaś się.
- To aż tak zaskakujące, że pokochałem miłą, bystrą i najpiękniejszą dziewczynę, jaką kiedykolwiek widziałem? – spytał z uniesionymi brwiami.
- Skoro tak przedstawiasz sytuację, to chyba nie. – zaśmiałaś się.
- Cieszę się, że się rozumiemy. – wtulił cię jeszcze bardziej w siebie, opierając swoją brodę na twojej głowie. – Mogłabyś napisać swojemu tacie, że wrócisz późno?
- Z wielką przyjemnością to zrobię. – zgodziłaś się rozanielona. Nie tylko to mu napiszesz, będziesz musiała mu też podziękować, że wyłączył wtedy swój telefon. 


~Koszka

czwartek, 8 maja 2014

Przeznaczenie? (Changjo - Teen Top)



W tym momencie nienawidziłaś swoich rodziców. Nie dość, że się przeprowadzaliście, to jeszcze wysłali Cię do szkoły z internatem. Uważali, że pomoże Ci to w resocjalizacji. Nie wiedzą, że to będzie dla Ciebie gorsze niż chodzenie do zwykłej szkoły publicznej. Wolałabyś zostać w Chinach, tam było Ci dobrze.

- Córa, rozchmurz się – powiedział wesoły tata.
- Z jakiego powodu? – zapytałaś – Wiesz tam gdzie mieszkaliśmy, było mi dobrze.
- Bo nie chodziłaś do szkoły. Teraz nie dość, że będziesz mieszkała przy szkole, to i my będziemy niedaleko – odpowiedział.

Nie byłaś święta. Olewałaś naukę jak się dało. Nienawidziłaś zakazów i nakazów, a tym bardziej ludzi, którzy Ci je wydawali i mówili co masz robić. Zmuszali Cię, a Ty jesteś osobą, której nie mówi się co będzie robiła. Sama o sobie decydujesz i robisz to, co Ci się podoba, na co masz ochotę.

- Przynajmniej nie będzie tyle paliła – odezwał się ojciec.
- Słyszę wszystko – odezwałaś się – Poza tym to mnie uspokaja, a wasze gadki działają mi na nerwy jakbyście nie zauważyli.

Podjechaliście pod wejście szkoły. Tata wysiadł z samochodu i wyjął walizkę. Popatrzyłaś na schludny budynek, który wyglądał dość elegancko i bogato zarazem. Zastanawiałaś się, czy szkoła miała wymóg noszenia mundurków. Nienawidziłaś ujednoliceń. Przecież każdy człowiek jest indywidualnością, a oni chcą wepchnąć wszystkich do jednego worka. Może myślą, że to uszczęśliwia młodych ludzi, albo pomaga w czymkolwiek. Nie, oni po prostu chcą sobie podbudować swoje ego, że ktoś niby ich słucha czy ma do nich szacunek.

- Chodźmy – odezwała się mama.
- No chyba żartujecie – odezwałaś się – Mam 17 lat i sama sobie poradzę – chwyciłaś bagaż i odeszłaś w stronę drzwi.

Szybko odnalazłaś sekretariat, gdzie dostałaś klucz do swojego pokoju. Idąc korytarzem czułaś na sobie spojrzenia tych wszystkich ludzi. Wzruszyłaś ramionami. Wszyscy wyglądali jakby właśnie co wyszli z zoo, bo przyglądali Ci się jakby człowieka nie widzieli. Czyżby naprawdę tak rzadko ktoś nowy dołączał do ich szkoły, tego nie wiedziałaś. Jednak pośród tych wszystkich ludzi był ktoś, kto się wyróżniał i tą osobą nie byłaś ty. Był nią chłopak wokół, którego zgromadzona była grupa ludzi. Miał charakterystyczne, wyróżniające się wśród ciemnowłosych chłopaków asymetrycznie pomalowane na bordowo i czarno kosmyki. Z satysfakcją stwierdziłaś, że patrzy na Ciebie. Nie byłaś typem narcyza, ale dobrze znałaś swoje atuty.

Weszłaś do pokoju i odetchnęłaś. Rzuciłaś walizkę na łóżko, po czym otworzyłaś szeroko okno i wyjęłaś z kieszeni paczkę ulubionych mentolowych papierosów. Wyjęłaś jednego, podpaliłaś. Delektowałaś się dymem papierosowym, który uspokajał Cię w niewyjaśniony sposób.

- Zgaś to – odezwał się głos za Tobą – I kim ty do jasnej anielki jesteś? - dziewczyna zaczęła na Ciebie krzyczeć.

Spokojnie dopaliłaś końcówkę, po czym odwróciłaś się i popatrzyłaś na dziewczynę. Była wysoką i ładną blondynką o niebieskich oczach.

- Jestem ___. Od dziś mieszkam w tym pokoju – oznajmiłaś spokojnie.
- Kim Hye Mi – uścisnęłyście sobie dłonie – w tym pokoju się nie pali tego gówna – oznajmiła.
- Dlaczego? Od teraz to nie tylko Twój pokój – zaprotestowałaś.
- Ale w tej szkole nie patrzy się przychylnie na palących uczniów – wyjaśniła z ognikami w oczach.
- Przyzwyczaiłam się – wzruszyłaś ramionami – Papierosy mnie uspokajają, więc nie wiem co wolisz. Albo rozwalony pokój, albo dym papierosowy.
- Jak często się denerwujesz? - zapytała.
- Sprzątanie zajmie dłużej niż spalenie 3 papierosów – odparłaś zgodnie z prawdą. Momentami strasznie łatwo było Cię wytrącić z równowagi, a wtedy papieros był potrzebny.
- Nie wiem czy się dogadamy, może zmieniłabyś pokój. Jest ich mnóstwo tutaj.
- Nie chce mi się – prychnęłaś - Idę się przejść – oznajmiłaś.
- Chodź oprowadzę Cię – powiedziała Twoja nowa współlokatorka z uśmiechem.
- Jeśli chcesz.

Łaziłyście bez celu po szkole, Hye Mi coś tam mówiła o uczniach, którzy byli w szkole kimś, albo opowiadała o nauczycielach. Zauważyłaś teraz jak wiele osób ją lubiło i znało. Była strasznie towarzyska i naprawdę miła. Tylko z niewiadomych przyczyn przyczepiła się do Twoich papierosów.

- Nieprawidłowe obuwie – przed Wami znalazła się dość ładna brunetka, która wskazywała na moje czarne buty z grubą podeszwą.
- Yu Na, ona jest nowa – jęknęła Hye Mi.
- Tym razem ci odpuszczę, ale następnym razem się nie wywiniesz – pogroziła palcem – I tak na pewno coś jeszcze na Ciebie znajdę – popatrzyła na Ciebie uważnie.
- Yyy... - psychopatka nie ma co – Kto to był? - zapytałaś z lekkim śmiechem.
- Seo Yu Na – odparła blondynka – przewodnicząca szkoły. Zawsze szuka tylko błędów i lubi rządzić. A do tego oczywiście szkolna gwiazdeczka i pupilka nauczycieli.
- Coś czuję, że się nie polubimy – powiedziałaś – Ja nienawidzę jak się mną rządzi, ani nie obchodzi mnie co ludzie o mnie myślą. Będzie miała dziewczyna problem.
- Albo ty – powiedziała koleżanka – Czasami lepiej z nią nie zadzierać.
- Zastanowię się – uśmiechnęłaś się chytrze. Wiedziałaś, że gdyby wyrzuciliby Cię stąd, to rodzice na pewno wysłaliby Cię do szkoły publicznej, co byłoby piękne.
- Idziemy do pokoju? - zapytała blondynka – Jestem zmęczona.
- Tak, tak – powiedziałaś.

Będąc już w pomieszczeniu zaczęłaś rozpakowywać rzeczy, po czym skorzystałaś z okazji, że Twoja współlokatorka poszła się wykąpać zapaliłaś papierosa. Akurat, gdy zamknęłaś okno, wyszła z łazienki.

- Paliłaś – warknęła.
- Oj przestań się złościć, nie było Cię w pokoju.

Burknęła coś pod nosem, po czym położyła się do łóżka, a Ty ruszyłaś do łazienki. Po szybkiej kąpieli, założyłaś piżamę i położyłaś się do łóżka, w którym momentalnie zasnęłaś.


* * *


Spóźniona weszłaś do sali lekcyjnej, gdzie za biurkiem siedział starszy profesor. Podeszłaś do niego i podałaś kartkę, którą dostałaś razem z jakimiś formularzami w sekretariacie.

- To jest ___ - odezwał się profesor po przeczytaniu druku – Od dzisiaj będzie w tej klasie. Przyjmijcie ją dobrze. Znajdź wolne miejsce i usiądź.

Nie miałaś zamiaru oficjalnie się przedstawiać ani prosić o dobre przyjęcie. Nie przejmowałaś się opinią innych, dlatego ruszyłaś do wolnej ławki, gdzie po prostu usiadłaś. Wszyscy patrzyli na Ciebie do momentu, w którym usiadłaś. Obserwowanie przerwał im profesor, który zauważył rozproszenie uczniów i z powrotem zagonił do czytania tekstu.

- Następnym razem prosiłbym o punktualne przybycie – zwrócił się do Ciebie, ale puściłaś jego uwagę mimo uszu, gdyż drzwi otworzyły się i do sali wpadło trzech chłopaków, wśród których znajdował się Twój obserwator ze wczoraj – Czyli panowie znów widzimy się dzisiaj na pracach społecznych – zwrócił się do nich profesor – Myślę, że jak koleżanka zaznajomi się z naszym systemem kar to nie będzie się spóźniała – dodał, po czym spojrzał na Ciebie.

Głośno prychnęłaś i założyłaś ręce na piersiach.

- Siadajcie. Wracamy do lekcji.

Dwójka chłopaków skierowała się do ostatniej ławki od ściany, a do Ciebie przysiadł się trzeci.

- Jestem Ricky – odezwał się do Ciebie, co bardzo Cię zdziwiło, więc popatrzyłaś na niego uważnie – A ty pewnie jesteś ____? Mieszkasz w pokoju z Hye Mi? - skinęłaś niepewnie głową – Jestem jej chłopakiem – poinformował.

- Cudownie – zironizowałaś, ponieważ Twoja współlokatorka wymogła na Tobie, że pójdziesz z nią i znajomymi jej chłopaka do klubu.

Mimo że ten cały Ricky wydawał się dość miły, to nie chciałaś mieć za bardzo do czynienia z jego kolegą, którym się zainteresowałaś. Mimo, że chciałabyś go lepiej poznać Twoja duma jak i przeszłość nie pozwalały na takie zachowania.

Nie zawsze taka byłaś. Jeszcze kilka lat temu miałaś normalnych przyjaciół, byłaś wzorową uczennicą i córką. Jednak potem wpadłaś w złe towarzystwo, a wszystko przez chłopaka którego lubiłaś. Owszem był z Tobą, powtarzał, że Cię kocha. Ty dla niego zmieniłaś swój sposób bycia, zachowanie, ubiór. Po tym jak Cię rzucił nie było mowy o powrocie do stylu grzecznej dziewczynki. Wiedziałaś, że jeśli to zrobisz to ponownie ktoś Cię wykorzysta w taki sposób, dlatego teraz byłaś dosyć nieprzyjemną osobą. Było ci z tym dobrze. Przynajmniej od tej pory nikt Cię tak nie zranił. Sama też się nigdzie specjalnie się nie pchałaś. Chodziłaś swoimi drogami, dopóki rodzicom nie zachciało się wyjeżdżać z Chin. Teraz musiałaś siedzieć w jakiejś szkole z internatem, gdzie niemal cały czas ktoś Cię nadzorował, gdy byłaś na świeżym powietrzu.


* * *


- Wyglądasz świetnie! Nie sądziłam, że masz takie cudowne nogi! I te włosy wyglądają jeszcze lepiej, kiedy widać jeszcze te ogniste pasemka - zachwycała się dziewczyna.
- To gdzie jest ten klub?
- To szkolny klub gdzie mają wstęp uczniowie naszej i dwóch sąsiednich placówek – poinformowała, na co Twoja mina zrzedła – Spokojnie tutaj jest lepiej niż w niejednym klubie na mieście – uśmiechnęła się, po czym odczytała wiadomość – Chłopaki czekają przed wyjściem z akademika, chodźmy już – pociągnęła Cię za rękę.

Szybko pokonałyście korytarze i schody. Miałaś dużą wprawę w chodzeniu na obcasach już od dawna. Twoja zmiana stylu związana z Twoim byłym polegała właśnie na chodzeniu w takich strojach.

- Ricky – gdy tylko wyszłyście z budynku twoja współlokatorka wykrzyczała imię swojego ukochanego, który chwilę później znalazł się przy niej.
- Ach słodziaki ogarnijcie się, bo porzygam się tęczą – usłyszałaś komentarz jednego z trzech kolegów chłopaka, który podszedł do Was – My się chyba nie znamy jestem Chunji – uśmiechnął się i podał Ci rękę.
- ____ - przedstawiłaś się.
- Idziemy czy będziemy stać tu pół nocy – usłyszałaś lekko zły ton interesującego Cię chłopaka.

Już chciałaś coś powiedzieć, ale najwyraźniej zobaczyła to Hye Mi, która położyła Cię rękę na ramię i przecząco pokręciła głową.

- Chodźmy – wesoło zarządził Ricky, po czym chwycił swoją dziewczynę za rękę – Ten z wiecznym okresem to Changjo, a ten drugi to Niel – przedstawił Ci ich.


* * *


Zastanawiałaś się jak będzie wyglądał ten klub i musiałaś przyznać, że lekko się obawiałaś. Jednak po wejściu tam musiałaś przyznać, że to było coś. Patrzyłaś na stoliki, gdzie alkohol lał się strumieniami.

- Tak się bawimy – odezwała się Twoja współlokatorka.
- Sprzedają alkohol nieletnim? - zdziwiłaś się coraz bardziej zaczynało ci się to podobać.

Nie dostałaś odpowiedzi za to Hye Mi poprowadziła Cię do stolika, gdzie siedziała już jakaś dziewczyna.

- To jest Lee Ju Ri. Dziewczyna Chunji'ego. A to ____, moja współlokatorka – przedstawiła Was sobie.

Brunetka uśmiechnęła się do Ciebie. Sama też odwzajemniłaś gest. Nie zawsze byłaś wredna. Ten instynkt włączał się najczęściej przy facetach. Z dziewczynami starałaś się żyć dobrze.

Po chwili dołączyli do Was chłopaki, którzy przynieśli alkohol. Po kilku kolejkach stwierdziłyście z dziewczynami, że nie chcecie się tak szybko upić i ruszyłyście na parkiet.

Po jakimś czasie dziewczyny zostały porwane do tańca przez swoich chłopaków, a ty stwierdziłaś, że to dobry moment, by wymknąć się na papierosa. Wiedziałaś, że będziesz mogła spokojnie zapalić, gdyż Hye Mi nie będzie ci krzyczała nad głową. Podeszłaś do stolika, przy którym siedzieliście, po czym chwyciłaś torebkę. Popatrzyłaś na kompletnie już pijanego Changjo, przy którym siedziała jakaś dziewczyna i ewidentnie chciała czegoś więcej. No tak bóstwo kampusu w końcu jej nie oleje. Westchnęłaś głośno.

- Nie rozumiem, dlaczego jesteś tutaj – odezwałaś się do dziewczyny, która nagle odskoczyła od chłopaka. Mogłaś teraz się jej przyjrzeć i zaśmiałaś się głośno – Kto by pomyślał. Wzorowa pani przewodnicząca? Och, Tobie też zawrócił w głowie? Biedactwo. Może i masz urodę, ale żadnej godności – podsumowałaś, na co dziewczyna wstała i szybko odeszła mieszając się z tłumem – Spróbujesz mi za to nie podziękować palancie – mruknęłaś pod nosem, po czym jakimś cudem zarzuciłaś rękę chłopaka na swoje ramię i po zabraniu kurtek wyprowadziłaś z lokalu.

Posadziłaś go na ławce znajdującej się w drodze z klubu do akademika. Chłopak był trochę ciężki, a Tobie obcasy nie ułatwiały zadania.

- I co ja mam z Tobą zrobić – jęknęłaś.

Nie znałaś numeru jego pokoju, żeby go tam zaprowadzić, a do swojego nie chciałaś go ciągnąć. Nagle rozdzwonił się Twój telefon.

- Nie wracam dziś na noc do pokoju – oznajmiła po prostu Twoja współlokatorka roześmiana – Dobrej nocy – rozłączyła się.

Nie miałaś pojęcia skąd miała Twój numer, ale teraz Cię to nie obchodziło. Skoro Hye Mi nie wracała na noc mogłaś tego idiotę zabrać do swojego pokoju, żeby się o niego martwić.

- Nawet dobrze się pobawić nie mogę w tej dziwnej szkole, bo mu się upijać zachciało. Obudź się idioto – uderzyłaś go w ramię, na co chłopak otworzył oczy.
- O co ci chodzi? Mogłabyś mnie nie bić. Ale ty masz fajne włosy – nagle chłopak zaczął się śmiać, by po chwili znowu usnąć.

Pokręciłaś głową z niedowierzaniem. Miałaś tego wszystkiego dość, dlatego sięgnęłaś do torebki, z której wyciągnęłaś ulubioną paczkę papierosów. Odpaliłaś jednego, spokojnie zaciągnęłaś się, po czym powoli wypuściłaś dym z ust.


* * *


- Ale ty jesteś ciężki – jęknęłaś, gdy w końcu chłopak wylądował na Twoim łóżku w pokoju. Dziwiłaś, że na korytarzu pełno było ludzi, a nikt z tym nic nie robił. Portier wesoło gawędził z jakąś kobietą i nie przejmował się tym, co działo się wokół. Akademik nie przypominał tych normalnych szkolnych, które znałaś.

Była czwarta w nocy, a ty dalej nie spałaś. Patrzyłaś na rozbawiony kampus, który nadal żył. Paliłaś kolejnego papierosa, gdy usłyszałaś jak chłopak porusza się. Odwróciłaś się w jego stronę i zauważyłaś, że siedział na łóżku. Po wydaniu niecenzuralnych słów rozejrzał się po pomieszczeniu.

- Co ja tu robię? - spojrzał na ciebie ze wściekłością w oczach – Aż tak Ci się podobam, że musiałaś mnie upić i przyprowadzić tutaj?
- Chyba już ci w głowie się poprzewracało – odparłaś – Zauważ, że nadal jesteś w ubraniu, poza tym chyba masz zbyt wysokie ego, że uważasz, że ja poleciałbym na Ciebie. Wyspałeś się? A teraz się wynoś, bo chce mi się spać – podeszłaś do drzwi i otworzyłaś je szeroko – żegnam ozięble.

Chłopak wstał i wyszedł z pomieszczenia nie zaszczycając Cię nawet spojrzeniem.


* * *


Kolejne dni i tygodnie mijały. Musiałaś przyznać, że trochę się zmieniłaś, a wszystko przez te dwie pozytywne i strasznie wrażliwe dziewczyny. Do tego stopnia, że sama powoli robiłaś się momentami ckliwa. Czułaś się jakbyś wróciła do siebie sprzed lat tego palanta, z którym byłaś. Changjo nigdy nie podziękował Ci za uratowanie od tej dziewczyny. Nie miałaś pojęcia czy się dowiedział, ale znałaś Hye Mi już na tyle, że na pewno powtórzyła mu to kilkanaście razy. Jednak ty ani podziękowań, ani przeprosin za naskoczenie na Ciebie nie usłyszałaś, ale nie przejmowałaś się tym. Jakoś przeszło Ci to całe zainteresowanie tym chłopakiem. Owszem czasami łapałaś się na przyglądaniu się mu, jednak wszystko umiejętnie wszystko dusiłaś w sobie na tyle, żeby nic nie zdążyło wykiełkować.

Był początek listopada, więc zbliżały się Twoje urodziny. Nie miałaś pojęcia czy Twoi przyjaciele o tym wiedzieli. Tak w końcu miałaś przyjaciół. Hye Mi, Ju Ri, Ricky, Chunji i Niel okazali się cudownymi ludźmi. Oczywiście Changjo tez należał do waszej paczki jednak nie rozmawialiście normalnie ze sobą. Najczęściej wszystko kończyło się na robieniu sobie wzajemnie żartów i wymienianie się idiotycznymi docinkami. Reszta po prostu to ignorowała. Prawda była taka, że oboje byliście zbyt dumni na to, żeby zamienić ze sobą słowo w normalny sposób.


* * *


- Mam wielki plan – dokładnie, na dzień przed Twoimi osiemnastymi urodzinami wyskoczyłaś z łóżka jak z procy – Hye Mi! Pomóż mi go zrealizować!
- Jest sobota i do tego siódma rano, czy ty jesteś nienormalna?
- Od zawsze na zawsze – roześmiałaś się – Masz jakąś dobrą fryzjerkę gdzieś blisko?
- Mama Ju Ri jest fryzjerką – odparła nadal zaspana.
- Poczekaj jeszcze z godzinkę – odparła – Ona na pewno też jeszcze śpi.

Godzina minęła dla Ciebie niewyobrażalnie długo. Zdążyłaś w tym czasie umyć włosy, zjeść śniadanie i sprawdzić mnóstwo niepotrzebnych stron w Internecie.

- Mogę już? – siedziałaś jak na szpilkach, kiedy do pokoju weszła Twoja współlokatorka, dziewczyna popatrzyła na zegarek.
- Nie wiem co wymyśliłaś, ale pamiętaj, że wieczorem spotykamy się w klubie – uśmiechnęła się – Tylko musisz sama tam dotrzeć, bo jestem wcześniej umówiona z Rickym.
- Nie ma problemu. Zdziwisz się jak zobaczysz co wymyśliłam – puściłaś jej oczko i wykręciłaś numer drugiej przyjaciółki.

Rozmowa nie trwała krótko. Jej mama akurat była w domu, więc mogłaś dogadać się z nią od razu. Zgodziła się ci pomóc i dlatego o trzynastej stałaś przed jej zakładem fryzjerskim.

- Co robimy? - zapytała kobieta po czterdziestce patrząc na Ciebie z uśmiechem.
- Wracamy do naturalnego koloru – odparłaś pewnie i pokazałaś swoje zdjęcie, kiedy miałaś piękne kasztanowe włosy.
- Co ty dziewczyno narobiłaś z tymi włosami – kobieta spojrzała na zdjęcie, a potem na Twoje włosy – Mam nadzieje, że przygotowałaś trochę czasu – spojrzała na Ciebie uważnie – I niestety będziemy musiały trochę skrócić.

Siknęłaś pewnie głową, wiedziałaś, że pora to zrobić.


* * *


Kiedy wstałaś z fotela i otworzyłaś oczy nie mogłaś uwierzyć w to, co widziałaś. Już lubiłaś siebie w takim wydaniu. Uśmiechnięta zapłaciłaś kobiecie, po czym pognałaś czym prędzej do akademika, bo miałaś tylko godzinę na przygotowanie się do spotkania z przyjaciółmi.

Wchodząc do budynku zderzyłaś się z chłopakiem, któremu rozleciały się kartki, które trzymał w rękach. Z uśmiechem pomogłaś mu wszystko pozbierać jednocześnie przepraszając. Złapałaś go nawet na tym, że intensywnie się ci przyglądał. Kiedy oddałaś mu papiery i spojrzałaś uważniej na jego twarz zauważyłaś, że był to nikt inny jak Changjo. Zdziwiłaś się, że nie potraktował Cię tak jak zwykle, ale przypuszczałaś, że Cię nie rozpoznał przez nowy kolor włosów i podcięte włosy. Przeprosiłaś raz jeszcze i z uśmiechem pobiegłaś do pokoju, widząc, że chłopak cały czas wpatruje się w Twoją osobę.

* * *

Weszłaś pewnie do klubu i od razu zauważyłaś swoich przyjaciół, którzy już byli w dobrych humorach. Mogłaś przypuszczać, że procenty już poszły w ruch. Wśród nich zauważyłaś nieznajomego Ci chłopaka, natomiast nigdzie nie widziałaś Changjo. Podeszłaś do nich pewnie, ale na początku nie zwrócili na Ciebie uwagi. Później Hye Mi przypatrzyła Ci się uważnie i rzuciła na szyję.

- Ładnie Ci w tych włosach – odezwała się – Ju Ri twoja mama jest mistrzem.

Wszyscy byli zachwyceni Twoją nową fryzurą do tego stopnia, że miałaś już dość, nawet nowo poznany L.Joe kuzyn Chunji'ego był Tobą zachwycony i wcale tego nie ukrywał.

- Wiecie wiem, że jestem cudowna, ale nawet moje ego nie może już tego słyszeć – zaśmiałaś się.
- To twoje ego ma jakieś sumienie? - odezwał się właśnie przybyły Changjo – Wybaczcie za spóźnienie.
- Jak zawsze wiesz, kiedy się zjawić – zironizowałaś – Idealne wyczucie czasu.
- Tak wiem jestem cudowny – poprawił kołnierzyk koszuli.
- Dobra weźcie dajcie na luz – odezwał się Niel, który zawsze najszybciej tracił do Was cierpliwość – Po prostu się napijmy – dodał.


* * *


Zabawa trwała w najlepsze. W klubie pojawiało się coraz więcej ludzi.

- My ruszamy na parkiet – poinformowały Cię dziewczyny.
- Dołączę do Was za chwilę – odparłaś.

Obie pary ruszyły na parkiet, a ty poczułaś lekki dyskomfort znajdując się z trzema chłopakami przy stoliku, więc postanowiłaś na chwilę wyjść przed klub zapalić. Wzięłaś do ręki torebkę, po czym wstałaś.

- Idę na chwilę na zewnątrz – poinformowałaś towarzyszy.
- Pójdę z Tobą – zaoferował L.Joe, po czym wstał z kanapy i ruszyliście do wyjścia.

Odeszliście trochę od wejścia, gdzie znajdowało się już trochę ludzi palących. Wyjęłaś paczkę z torebki i wyjęłaś jednego.

- Palisz? - chłopak był najwyraźniej zdziwiony.
- Parszywy nałóg – odparłaś.
- Taka ładna dziewczyna jak ty nie powinna wdychać tego świństwa – stwierdził uważnie Ci się przyglądając i jednocześnie zbliżając do Ciebie.

Nagle odskoczył od Ciebie za sprawą kogoś, kto na niego wpadł.

- Przepraszam najmocniej. Nie chciałem – przed Tobą stał Niel, który przyglądał Ci się uważnie – To nie mój pomysł – szepnął – Wyrzuciłabyś to świństwo, jak się Hye Mi dowie...
- Ale się nie dowie, prawda? - popatrzyłaś na niego.
- Oczywiście. Wracajmy do środka – zwrócił się do Ciebie – Hyung, mianhe to ten alkohol – poklepał go po ramieniu.
- Nic się nie stało – blondyn się uśmiechnął.
- Chodź w zamian wypijemy – zaproponował Daniel, na co L.Joe się zgodził.
- Ja wracam do stolika – odezwałaś się i opuściłaś chłopaków.

Widziałaś samotnie siedzącego tam Changjo. - Wszystko okej? - opatrzyłaś na niego uważnie.
- Zatańczysz? - zaproponował.

Nie miałaś nic do stracenia, więc kiedy wstał i chwycił Cię za rękę nie oponowałaś. Już od pierwszych ruchów na parkiecie musiałaś przyznać, że chłopak był cudownym tancerzem jak gdyby taniec miał we krwi.

- Ładnie ci w tych włosach – powiedział w czasie tańca, a ty dałabyś uciąć sobie rękę, że się zarumieniłaś.

Po jakimś czasie wróciliście do pustego stolika. Chłopak usiadł przy nim, a ty poszłaś do łazienki. Dopiero teraz zaczęłaś się dobrze bawić. Przez te kilka piosenek poczułaś, że to, co chciałaś ukryć wybuchło ze zdwojoną siłą. Chciałaś szybko wrócić do Changjo, żeby z nim porozmawiać, jednak w drodze zatrzymał Cię L.Joe, który poprosił Cię o taniec. Najwyraźniej wiedział, że mu nie odmówisz, bo po chwili wywijaliście na parkiecie.

Chłopak kilkukrotnie podczas tańca próbował Cię pocałować. Jednak ty twardo odwracałaś głowę, potrafiłaś już trzeźwo myśleć i nie chciałaś narobić chłopakowi niepotrzebnej nadziei. Wyplątałaś się z jego uścisku i ruszyłaś w stronę stolika, który zajmowaliście z przyjaciółmi.

- Nawet nie próbuj – widziałaś jak jakaś dziewczyna próbuje usiąść obok Changjo, który znowu upił się do nieprzytomności. Dziewczyna odwróciła się w Twoją stronę, a ty ponownie się roześmiałaś jej w twarz – Niby starsza kilka miesięcy a nadal głupia – odparłaś – Dlaczego masz takie dobre oceny skoro prawie nie myślisz?

Przewodnicząca oburzona odeszła od stolika nic nie mówiąc, a ty spojrzałaś na pijanego chłopaka. Rozejrzałaś się za przyjaciółmi, ale nikogo nie dostrzegłaś. Czułaś się jakbyś miała jakieś dejavu.


* * *


Tym razem po drodze nie robiłaś już nawet postoju. Wiedziałaś, że nie zaśniesz, dlatego palenie zostawiłaś sobie na całą noc, kiedy będziesz siedziała w pokoju. Będąc przed swoim pokojem posadziłaś chłopaka opierając o ścianę, a sama zaczęłaś otwierać drzwi, zza których moment później wyjrzała głowa Twojej przyjaciółki

- Idź do pokoju chłopaków – powiedziała zarumieniona podając ci klucz.
- Tylko spokojnie mi tam, bo ja waszych dzieci niańczyć nie będę – zażartowałaś, a dziewczyna szybko schowała się w pokoju.

Westchnęłaś głośno i ponownie starałaś się podnieść chłopaka, żeby zaprowadzić go do drugiej części budynku. Po kilku próbach udało Ci się to. Po wejściu do pokoju położyłaś go na pierwszym lepszym łóżku. Dopiero jak pozbyłaś się go ze swoich rąk mogłaś bliżej przyjrzeć się pomieszczeniu. Było zadbane. Po zdjęciach widniejących nad biurkami wywnioskowałaś, która część należy do Changjo. Przeniosłaś go lekko na jego łóżko i przykryłaś kołdrą. Sukienka zaczęła Ci coraz bardziej ciążyć, dlatego pożyczyłaś z szafy chłopaka koszulkę i jakieś spodenki. Otworzyłaś okno, ale nie po to, żeby zapalić tylko po prostu wchłonąć trochę świeżego powietrza. Nie tak wymarzyłaś sobie spędzenie swoich osiemnastych urodzin, ale jak na razie nie miałaś innego wyjścia. Zamknęłaś okno i usiadłaś na podłodze przy łóżku chłopaka i wpatrywałaś się w niego. Musiałaś przyznać, że był przystojny, a śpiąc wyglądał naprawdę uroczo.


* * *


Hałasy pochodzące z korytarza sprawiły, że się przebudziłaś. Leżałaś w łóżku przykryta kołdrą. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałaś. Po chwili sobie uświadomiłaś, że to pokój chłopaków. Tylko moment, gdzie jest Changjo. Jak na zawołanie ktoś otworzył drzwi do pokoju, ale pierwsze co ujrzałaś to ogromny bukiet różnokolorowych tulipanów.

- Przepraszam i dziękuję – odezwał się głos za nimi, a chwilę później dostrzegłaś chłopaka.

Wstałaś do pozycji siedzącej i patrzyłaś na niego ze zdziwieniem.

- Nie umiem przemawiać, ale to za to wszystko, co zrobiłem źle i za Twoją pomoc. Myślę, że na razie najlepiej będzie, jeśli położę je na biurku – mówił niepewnie.
- Wiesz nie jestem pewna, czy kwiaty wszystko wynagrodzą. Szczególnie że już dwa razy ciągnęłam Cię pijanego z klubu do akademików – wypomniałaś mu – i dwukrotnie uratowałam Cię od pani przewodniczącej. Aż dziwne, że dziewczyna się nie poddaje. Masz może jakąś wodę? - chłopak usiadł na łóżku i podał ci butelkę, jakiego napoju. Znajdował się blisko Ciebie, że gdybyś wyciągnęła rękę dotknęłabyś jego policzka.
- Wczoraj się upiłem, bo … to wszystko przez Ciebie – wyplułaś na jego koszulkę napój, który piłaś, a on momentalnie od Ciebie odskoczył.
- Przepraszam – zdumiona swoim zachowaniem patrzyłaś na niego przestraszona.
- Czysta koszulka – jęknął i pozbył się jej ze swojego ciała, na co poczułaś przypływ gorąca, więc szybko położyłaś się w łóżku i zakryłaś kołdrę, na co usłyszałaś śmiech chłopaka.
- Mówiłem, że na mnie lecisz – stwierdził, a ty poczułaś jak siada z powrotem na łóżku.
- Niedoczekanie Twoje – wstałaś odsłaniając swoją twarz – czemu nie założyłeś koszulki?! - wykrzyknęłaś.

Nie dostałaś odpowiedzi, bo poczułaś jego usta na swoich. Robił to delikatnie jakby badał teren i obawiał się Twojej reakcji. Po chwilowym osłupieniu oddałaś pocałunek, co najwyraźniej ucieszyło chłopaka, bo oplótł rękoma Twoją talię, ty natomiast obie ręce zarzuciłaś mu na ramiona, po czym jedną wplotłaś w jego włosy.

Kiedy oderwaliście się od siebie chłopak położył się na łóżku, po czym przyciągnął Cię do siebie tak, że leżałaś oparta o jego klatkę piersiową.

- Naprawdę mógłbyś się ubrać – jęknęłaś.
- A co nie podoba Ci się? Normalnie Cię nie poznaję. Gdzie podziała się ta pewna siebie dziewczyna, która tak zażarcie mi docinała?
- Uciekła ze zmianą fryzury – odparłaś.
- Czyli wraz ze zmianą fryzury jest szansa, że zostaniesz moją dziewczyną?
- No nie wiem, nie wiem – udawałaś, że się zastanawiasz – Nie mam pewności, że znowu nie będę musiała ciągać Cię pijanego, bo jako Twoja dziewczyna ten obowiązek spadałby na mnie częściej.
- Gdybyś była moją dziewczyną nie upijałbym się z zazdrości – mruknął, na co się roześmiałaś – A poza tym to w moich ubraniach wyglądasz cudownie – ucałował Cię w czubek głowy.
- Słodź mi dalej – zaśmiałaś się – Jesteś głupi, jak mógłbyś pomyśleć, że nie chcę zostać Twoją dziewczyną – połaskotałaś go delikatnie.
- Nie robi się tak – powiedział oburzony, po czym sam zaczął Cię łaskotać, a kiedy wystarczająco się do Ciebie zbliżył pocałował.

Jednak ten pocałunek różnił się trochę od tego pierwszego, w tym wyczuwalne było wasze uczucie. Przerwał Wam Twój telefon, który odebrałaś.

- Yah! Długo jeszcze mamy na Was czekać? - słyszałaś poirytowanie przyjaciółki, po czym się rozłączyła, a chłopak uderzył się w głowę.
- No, bo przecież mieliśmy iść na kręgle – oznajmił, po czym jeszcze raz delikatnie musnął Twoje usta, po czym ubrał koszulkę – Zbieraj się. Hye Mi dała mi ubrania dla Ciebie.

Szybko poszłaś do łazienki, gdzie zmieniłaś ciuchy i ogarnęłaś twarz. Miałaś na szczęście jakieś kosmetyki w torebce, bo nigdy nie wychodziłaś bez tuszu do rzęs.

- W moich ubraniach wyglądałaś lepiej – stwierdził chłopak nonszalancko opierając się o futrynę.
- Może jeszcze kiedyś będę miała okazję je założyć – powiedziałaś z uśmiechem, po czym wyszłaś z jego pokoju – No chodź i tak jesteśmy spóźnieni – moment później chłopak znalazł się przy Tobie i splótł Wasze ręce.
Idąc korytarzami akademiku wszyscy patrzyli na Was, dziewczyny były zdenerwowane, że ktoś ukradł im ich gwiazdkę, a ty uśmiechałaś się.

- Ja wiedziałem, że tak będzie – wykrzyczał głośno Niel – To wszystko dzięki mnie – mówił dumnie.

Spojrzałaś z zaciekawieniem na swojego chłopaka.

- Za to chyba się jeszcze policzymy – szepnęłaś, po czym przywitałaś się z przyjaciółmi.
- Ja nie zrobiłem nic złego, kochanie – ucałował Twój policzek, gdy sam też przywitał się z pozostałymi.


* * *


- Wszystkiego najlepszego! - wykrzyknęli Wasi przyjaciele, gdy znaleźliście się w kręgielni. Na jednym, największym stoliku był tort, a na górze ogromny transparent.
- Patrzcie, że nawet urodzili się tego samego dnia – powiedziała Ju Ri.
- To przeznaczenie – klasnęła w dłonie Hye Mi, po czym każdy zaczął składać Wam życzenia.


* * *


- Wszystkiego najlepszego – usłyszałaś szept przy uchu, kiedy reszta rozgrywała kolejną partię – to dla Ciebie – podał Ci małe pudełeczko.
- Ale ja nie wiedziałam... I nic dla Ciebie nie mam – odwróciłaś się w jego stronę.
- Lepiej otwórz – ponaglił Cię.

W pudełeczku była śliczna bransoletka, która miała symbol nieskończoności.

- Jest piękna – uśmiechnęłaś się.
- Tak jak ty od pierwszego dnia, kiedy szłaś korytarzem – uśmiechnął się i ucałował w czubek głowy, po czym zapiął bransoletkę.
- Nie sądziłem, że on jest taki romantyczny – usłyszeliście głos Niela.
- Też się po nim tego nie spodziewałem – odezwał się Ricky.
- Głupoty gadacie, przecież romantyczna dusza z niego – roześmiał się Chunji, za co jego dziewczyna uderzyła go w głowę.
- Zagrajmy jeszcze raz – zawołała Hye Mi, po czym zaczęła wprowadzać wasze imiona na listę graczy.
- Naprawdę Cię lubię – dodał jeszcze na ucho Changjo, na co się roześmiałaś.

W tym momencie miałaś ochotę podziękować rodzicom, że przenieśli Cię do tej szkoły. Nie obchodziło Cię nawet to, że zupełnie o Tobie zapomnieli. Miałaś Changjo i to było w tym wszystkim najlepsze.




W przerwie między maturą rozszerzoną z fizyki, a matematyki. Przepraszam za błędy, ale pisałam jeszcze w kwietniu i nie pamiętam, czy sprawdzałam, ateraz chciałam Wam zrobić mały prezent ! ;-)
Oczywiście liczę na Wasze opinie. Pozdrawiam,

Troublemaker

niedziela, 4 maja 2014

Wspólny spacer - Jang Geunsuk



Weszłaś powoli do mieszkania. Tak jak zawsze, powitała cię Suni.
- Yay, tęskniłaś? – zachichotałaś głaszcząc ją po główce. Pies zaszczekał wesoło i zamerdał ogonem. – To jak? Idziemy na spacer? – wyprostowałaś się i rozejrzałaś w poszukiwaniu smyczy. Nie było jej jednak tam gdzie zwykle, więc ruszyłaś na poszukiwania.
Pies dreptał wesoło za tobą, a ty rozglądałaś się za szukanym przedmiotem. Jak na złość nigdzie nie mogłaś go znaleźć.
- Gdzie to jest~? – zanuciłaś podchodząc do ostatniego pomieszczenia.
Była to sypialnia właściciela. Niepewnie weszłaś tam przekonana, że w domu nie ma nikogo więcej oprócz ciebie i czworonożnego przyjaciela.
Myliłaś się jednak, na łóżku leżał Geunsuk. Przecierał właśnie oczy, więc musiałaś obudzić go przed chwilą swoim wejściem.
- Um.. Przepraszam. – jęknęłaś i chciałaś wyjść z pokoju, kiedy chłopak zawołał cię po imieniu.
- Szukasz czegoś? – spytał zachrypniętym jeszcze głosem.
- Nie mogę nigdzie znaleźć smyczy, a chciałam iść z Suni na spacer. – wyjaśniłaś a pies, jak na zawołanie, wskoczył na łóżko swojego właściciela.
Zaszczekawszy, polizał go po policzku, na co Koreańczyk zachichotał. Sama uśmiechnęłaś się na ten uroczy obrazek, jednak zaraz spoliczkowałaś się za to mentalnie. On był tylko twoim pracodawcą.
- Smycz leży na biurku. – powiedział nagle, a ty skinąwszy głową, podeszłaś do mebla. Smycz faktycznie tam leżała, zabrałaś więc ją i z powrotem odwróciłaś w stronę chłopaka.
- Chcesz iść z nią teraz? – zapytał głaszcząc zwierzę po grzbiecie.
- Tak planowałam.
- A możesz trochę poczekać? Chciałbym pójść z wami, ale muszę coś najpierw zjeść. – uśmiechnął się i w końcu wstał z łóżka.
- Pewnie. Razem będzie raźniej. – zgodziłaś się.
- Poczekaj w kuchni, dobra? – chłopak przeciągnął się i ruszył w stronę wyjścia z pokoju.
- Dobrze. –  szybkim krokiem wyszłaś z pomieszczenia. Po wejściu do kuchni, usiadłaś przy stole i czekałaś. Usłyszałaś dźwięk pazurów odbijających się od kafelek, więc domyśliłaś się, że pies poszedł za tobą. Zaraz również pojawił się przy twojej nodze.
- Co jest? – spytałaś wesoło.
Uwielbiałaś wręcz tego psa, a dogadywanie się z nim szło ci lepiej niż rozmowa z jego właścicielem. Ubolewałaś nad tym niemiłosiernie, ale nie potrafiłaś nic z tym zrobić.
- Jesteś głodna? – zapytał Geunsuk po pojawieniu się w kuchni. Od razu podszedł do lodówki i otworzywszy ją, zaczął wpatrywać się w jej zawartość.
- Nie. Jadłam u siebie. – odparłaś niepewnie.
- Naleję soku~.  – mruknął i za chwilę wylądowała przed tobą szklanka z napojem.
- Dziękuję. – złapałaś za kubek i wzięłaś kilka łyków. Czułaś na sobie wzrok chłopaka, co tylko niesamowicie cię krępowało. Odłożyłaś trzymany w dłoni przedmiot i spojrzałaś na niego. – Mam coś na twarzy?
- Czemu? – uśmiechnął się.
- Bo tak mi się przyglądasz.. – odparłaś i patrzyłaś, jak przez chwilę zastanawia się nad odpowiedzią.
- Jesteś po prostu bardzo ładna. – powiedział i sam napił się soku. Gdy tylko zaspokoił pragnienie, zajął się przygotowaniem czegoś do jedzenia. Ty w tym czasie walczyłaś sama ze sobą, żeby nie zarumienić się jeszcze bardziej niż teraz. Czy on naprawdę aż tak lubił takie krępujące sytuacje?
- Możesz włączyć radio? – zapytał nawet się do ciebie nie odwracając.
- Pewnie. – wstałaś od stołu i podeszłaś do szafki, na której stało urządzenie. Gdy tylko je włączyłaś, muzyka rozbrzmiała w całym pomieszczeniu. Rozluźniłaś się momentalnie, przynajmniej cisza nie będzie już taka przeszywająca.
Wróciłaś więc do obserwowania Geunsuka ze swojego poprzedniego miejsca. Chłopak słysząc znany sobie kawałek, zaczął ruszać komicznie biodrami i śpiewać równocześnie z wokalistą. Uśmiechnęłaś się pod nosem, jednak nie skomentowałaś jego zabawnego tańca.
Chłopak również zaraz przysiadł się do stołu z talerzem grzanek i zaczął jeść.
- Na pewno nie chcesz? – zapytał zjadając kolejną kromkę pieczywa.
- Nie, spokojnie. – zaprzeczyłaś.
Nie mając nic ciekawszego do roboty, nuciłaś po cichu właśnie graną piosenkę i droczyłaś się z ożywioną Suni. Wasza beztroska zabawa została jednak przerwana przez Koreańczyka, który już widocznie się najadł, bo porwał psa w ramiona i uciekł z kuchni.
Zszokowana przez chwilę nie wiedziałaś, co masz zrobić, po chwili jednak zerwałaś się z krzesła i pobiegłaś za chłopakiem. Ganialiście się ze śmiechem po całym domu, niestety w końcu jego telefon zaczął dzwonić. Jang niechętnie go odebrał i wyszedł z pomieszczenia. Pomimo, że był za ścianą, słyszałaś jak kłócił się z kimś. Po kilku minutach wrócił widocznie poirytowany.
- Chodźmy na spacer. Muszę się odstersować. – mruknął i zaraz wyszedł z mieszkania. Ty nie pozostawałaś mu dłużna i po zapięciu psa na smycz, podążyłaś za nim.
Szliście przez pobliski park w ciszy. Widziałaś, że chłopak jeszcze nie ochłonął po kłótni, więc nie chciałaś niepotrzebnie go jeszcze bardziej drażnić. Zamiast tego spuściłaś psa ze smyczy, który po chwili pobiegł w sobie tylko znanym kierunku.
- Nie ucieknie? – spytał w końcu Geunsuk.
- Nie martw się. Zawsze ją tu wypuszczam i po wybieganiu się, wraca. – odparłaś uśmiechając się delikatnie.
- Dobrze wiedzieć. – przytaknął powoli. – Właściwie, to jesteś studentką, prawda? – zaczął rozmowę.
- Tak.
- Masz jeszcze jakąś pracę oprócz codziennego zajmowania się moją Suni? – zainteresował się.
- Mam stypendium i mieszkam w akademiku, więc to, co zarabiam u ciebie wystarcza mi w zupełności. Do tego rodzice czasami przesyłają mi jakieś pieniądze. – powiedziałaś niepewnie. Nigdy nie opowiadałaś mu o sobie, gdyż w porównaniu z nim, byłaś nudną osobą.
- Och tak.. Bo pochodzisz z Polski~. Pewnie jest ci ciężko bez rodziny czy przyjaciół z dzieciństwa. – westchnął nagle, a ciebie zatkało. Skąd on to wszystko wiedział? Aż tak się tobą interesował? Przecież jesteś zwykłą dziewczyną, która wyprowadza jego psa, nic więcej. Dlaczego miałby pamiętać takie drobnostki?
- Tak, ale skąd ty.. – zaczęłaś zdezorientowana.
- Przecież czytałem twoje CV. – zachichotał. – Sam nie wiem, po co je przytargałaś, ale wziąłem i mam dość dobrą pamięć.
- Ach.. no tak. – zaśmiałaś się zażenowana. Zapamiętał to przypadkiem. Bo po co niby miałby chcieć wiedzieć o tobie więcej?
***
Pomimo twojego początkowego skrępowania i nieśmiałości, zaczęliście normalnie rozmawiać. Geunsuk okazał się być miłym, i w gruncie rzeczy, normalnym chłopakiem.
- Nie chcę być wścibska, ale czemu się tak zdenerwowałeś, gdy rozmawiałeś przez telefon? – spytałaś powoli, kiedy już wracaliście po spacerze z parku.
- Mój menadżer znowu namawiał mnie, bym udawał związek z jedną popularną aktorką. – westchnął ciężko. – Dziewczyna zdaję się mnie naprawdę lubić i nie chcę wykorzystywać tego oraz bawić się jej uczuciami.
Spojrzałaś na niego uważnie. Był niesamowicie poważny, ale równocześnie spokojny. Było widać, że jest pewny tego, co mówi.
- Jesteś naprawdę niesamowity. – uśmiechnęłaś się.
- Czemu? – zdziwił się.
- Pomimo, że jesteś celebrytą, masz naturę najzwyklejszego chłopaka.. Nie, nie najzwyklejszego. Jesteś naprawdę miły i delikatny w stosunku do innych. – stwierdziłaś. To była szczera prawda.
Zawsze myślałaś, że gwiazdy są zadufanymi w sobie i egoistycznymi ludźmi. On jednakże swoją osobowością udowadniał ci, jak bardzo cię myliłaś.
- Jestem normalnym człowiekiem. – wzruszył ramionami.
- Cieszę się, że taki jesteś. – powiedziałaś, a zaraz przystanęłaś, żeby odplątać ze smyczy Suni. Biedaczka owinęła sobie smycz wokół jednej z nóg, i nie potrafiła poradzić sobie z tym sama.
Gdy tylko znowu się wyprostowałaś, napotkałaś czujny wzrok Geunsuka. Patrzył na ciebie w skupieniu, jednak uśmiechał się delikatnie.
- Też uważam, że jesteś bardzo miła i wyrozumiała. – stwierdził nagle, a ty poczułaś, że się rumienisz.
- Dzięki. – mruknęłaś i nie czekając na jego dalsze słowa, ruszyłaś przodem.
- Mam dzisiaj cały dzień wolnego, dlatego chciałem spędzić go z tymi, których naprawdę lubię. – chłopak mówiąc to szybko zrównał z tobą krok.
- Mam rozumieć, że.. – urwałaś cicho.
- Naprawdę cię lubię ____. – wyznał. – I nie sądzę, by było to zwykłe lubienie, tak jak przyjaciela. Dlatego więc, dopóki się nie upewnię, czy mogę przedstawić cię publicznie jako moją dziewczynę, mogłabyś nie szukać nikogo innego? Gdy tylko upewnię się, że nikt nie będzie ci zagrażał, gwarantuję ci, że staniesz się kimś o wiele więcej. Co ty na to? – Jang był niesamowicie wesoły gdy to mówił.
Ty natomiast zdumiona słuchałaś jego słów. Każde kolejne powodowało przyjemne drżenie twojego serca. Twoje rumieńce zdradzały tylko uczucia, jakie w tej chwili czułaś. Radość pomieszana z ekscytacją, i może coś więcej..
- Ja.. Chętnie poczekam. – odparłaś w końcu, ściskając delikatnie trzymany w dłoni materiał. Geunsuk uśmiechnął się szeroko i przytaknął głową.
- No to chyba już pora się rozstać. – stwierdził nagle. Ty machinalnie rozejrzałaś się dookoła i dopiero wtedy spostrzegłaś, że już jesteście pod jego domem.
- Yhm.. Dzięki, że mi dzisiaj towarzyszyłeś.. i za to, co powiedziałeś. – wyciągnęłaś rękę w jego stronę, by oddać mu smycz Suni.
- Nie ma za co. – przejął od ciebie psa, który momentalnie wesoło zaszczekał.
- Pa Suni. – uśmiechnęłaś się w kierunku psa.
- Do zobaczenia jutro ____. – usłyszałaś wesoły głos Janga.
- Tak. Do jutra. – pomachałaś mu na pożegnanie, i ruszyłaś w drogę powrotną do swojego akademika. Ale czy w ogóle będziesz mogła dzisiaj zasnąć?



Wyszedł trochę krótszy, niż poprzedni, ale mam nadzieję, że nie jest zły ^^. Jak zawsze dziękuję za przeczytanie i zapraszam do komentowania~.
~Koszka