Siedziałaś cicho w szkolnej ławce, właśnie odbywała się lekcja angielskiego. Najnudniejsze zajęcia jakie kiedykolwiek miałaś. Z niecierpliwością zerkałaś na zegarek i odliczałaś minuty do przerwy. Spojrzałaś kątem oka na nauczycielkę, która coś do was mówiłaś, a ty udawałaś, że słuchasz jej.
- Jeszcze minuta - powiedziałaś do siebie.
Wreszcie zabrzmiał upragniony dzwonek, a ty jako pierwsza wybiegłaś z sali na korytarz. Usiadłaś na parapecie i spojrzałaś w okno. Na dworze było już chłodno i padał lekki deszcz. Nic dziwnego, była to jesień. Liście wirowały na wietrze niczym dumne panny tańczące na scenie. W milczeniu wsłuchiwałaś się jak krople deszczu odbijają się o okno. Myślami byłaś z B.A.P i zastanawiałaś się co oni teraz robią, czy tak samo bardzo tęsknią za tobą jak ty za nimi. Mimo, że minął już miesiąc ty nie potrafiłaś o nich zapomnieć. Nie potrafiłaś... A może nie chciałaś. Odkąd wyjechałaś oni nie kontaktowali się z tobą, to sprawiało, że samotność była jeszcze bardziej bolesna niż wcześniej.
- A ty znowu o nich myślisz? - usłyszałaś zza plecami głos Yuki - Kiedy ty wreszcie zrozumiesz, że byłaś dla nich tylko zabawka, która się im znudziła.
Odwróciłaś się do niej ze wzrokiem mordercy, do tej pory starała się nie reagować, ale kiedy tylko ona była w pobliżu ciebie miałaś ochotę zrobić jej krzywdę.
- Przestań! - krzyknęłaś - Mam ciebie dosyć! Daj mi wreszcie spokój!
- Uuuu... Czyżbym uderzyła tam gdzie najbardziej boli? - zaśmiała się.
- Wcale nie - powiedziałaś cicho i spuściłaś głowę.
- Ha! A jednak - opowiedziała triumfalnie - Głupia zabawka!
Nie wytrzymałaś, podeszłaś do niej i spojrzałaś jej prosto w oczy. Zacisnęłaś pięść i z całej siły uderzyłaś ją w twarz. Yuki zachwiałaś się i upadła na podłogę, zaraz koło niej zjawiła się jej przyjaciółka, była przerażona tym co zobaczyła. Ty stałaś i oddychałaś ciężko, patrzyłaś na nią ze złością. Zrobiłaś krok do przodu, a one odsunęły się od ciebie.
- Powiedz jeszcze raz coś o mnie i moich braciach, a nie będę się powstrzymywać - powiedziałaś do niej wkurzona i poszłaś w stronę łazienki.
Kiedy zniknęłaś za zakrętem oparłaś się o ścianę i westchnęłaś. Popatrzyłaś na swoją dłoń, która ciągle była ściśnięta i nie wierzyłaś w to co przed chwilą zrobiłaś. Po chwili rozległ się dzwonek na lekcje, kolejne zajęcia, na których nie miałaś ochoty być ale musiałaś. Na chemii byłaś jakaś nieobecna, siedziałaś i ciągle myślałaś nad tym co się stało przed chwilą. Pomimo tego, że czułaś wyrzuty sumienia to czułaś, że cała twoja złość trochę opadła. Spojrzałaś się za siebie, z tyłu siedziała Yuki. Dziewczyna jak tylko zobaczyła, że patrzysz na nią szybko odwróciła wzrok w drugą stronę. Nie wiesz dlaczego, ale poczułaś się usatysfakcjonowana faktem, że to teraz ona się ciebie boi, a nie ty jej. Na przerwie dręczyły cię co raz większe wyrzuty sumienia, wiedziałaś, że ona pójdzie i komuś o tym powie, albo już to zrobiła. To była kwestia czasu kiedy nauczyciel, albo opiekun podejdzie do ciebie i będzie domagał się wyjaśnień. Dlatego postanowiłaś pójść do dyrektora i przyznać się do tego co zrobiłaś. Poszłaś powoli do sekretariatu, ciągle się wahałaś nad tym czy dobrze robisz. Wreszcie weszłaś do jego gabinetu.
- Witaj ____. Co cię do mnie sprowadza? - przywitał cię uśmiechnięty dyrektor.
Usiadłaś bez słowa na fotelu i spuściłaś głowę.
- Pobiłam Yuki - powiedziałaś szeptem.
- Co się stało?
- Nie wytrzymałam i pobiłam Yuki - odpowiedziałaś głośniej.
- Co takiego? Ty?! - zdziwił się mężczyzna.
- Tak, przepraszam. Przyszłam się przyznać - powiedziałaś pełna skruchy.
- Dobrze. Jako, że przyznałaś się do tego, nie będzie ciężkiej kary. Dziś zostaniesz po lekcjach i pomożesz innym w nadrabianiu zaległości - powiedział dyrektor.
- Dyrcio to jest równy chłop - uśmiechnęłaś się i wybiegłaś z pokoju.
Poczułaś się lepiej, nawet nie chciałaś myśleć o tym, jakie mogły być konsekwencje, gdyby to Yuki pierwsza powiedziała co się stało. Nadeszła lekcja historii, chyba jedyna lekcja, na której chciałaś być. Prowadziła ją pani Wiola, bardzo ją lubiłaś. Jako jedyny nauczyciel potrafiła ciekawie prowadzić zajęcia. Nagle niespodziewanie do sali ktoś zapukał, po chwili wszedł mężczyzna ubrany w garnitur, co ciebie zdziwiło miał na oczach okulary przeciwsłoneczne.
- Dzień dobry - przywitał się - Czy jest tu ___?
- Tak - opowiedziała nauczycielka, chyba mężczyzna wpadł jej w oko, bo zaczęła się rumienić.
- Ja przyszedłem po nią. Dyrektor o tym wspomniał?
- Owszem. ___ spakuj się i idź - zwróciła się do ciebie pani Wiola.
Nie rozumiejąc całej tej sytuacji zrobiłaś to co ci kazali i wyszłaś z panem, z sali.
- Przepraszam, kim pan jest? - zapytałaś nieśmiało.
- Jestem Jong. Tak Jong - odpowiedział.
- Panie Jong, dokąd pan mnie zabiera?
- Jak to gdzie? Do domu - powiedział i uśmiechnął się do ciebie szeroko.
- Domu? Ale tu jest teraz mój dom - szepnęłaś.
Wychodząc ze szkoły zobaczyłaś duży czarny samochód i swoją walizkę przed nim.
- Pozwoliłem sobie ciebie spakować - powiedział po chwili.
Szybko podbiegłaś do bagażu i zaczęłaś szukać swojego skarbu.
- Album i rzeczy, które trzymałaś pod łóżkiem są z plecaku - odezwał się Jong.
Pospiesznie otworzyłaś plecak, by sprawdzić czy mówi on prawdę. Kiedy zajrzałaś do środka, odetchnęłaś z ulgą. Wszystkie najważniejsze dla ciebie rzeczy znajdowały się w torbie. Wsiadłaś o auta i pojechaliście na lotnisko.
- Kim jest moja nowa rodzina? - zapytałaś w drodze.
- To bardzo miły i sympatyczny mężczyzna.
- Nie ma ona żony? - zdziwiłaś się.
- Nie, jest bardzo zapracowanym człowiekiem, ale bardzo chciał mieć potomka - wyjaśnił.
Nie zadawałaś więcej pytań, po godzinie byliście już na lotnisku. Nie wiedziałaś dokąd lecisz i gdzie będziesz mieszkać.
- Chodź, nasz samolot zaraz odleci - powiedział Jong i chwycił cię za rękę.
Nie poszliście do żadnej z bramek tylko weszliście na pokład wejściem, którym nikt inny nie wchodził. W samolocie znajdowało się 9 foteli i stoły.
- Co to za samolot? - zapytałaś kiedy zajęłaś miejsce.
- Mój prywatny - odparł dumnie mężczyzna.
- Pana?!
- Tak.
Byłaś pod wrażeniem, pierwszy raz leciałaś samolotem, który nie był publiczny. Był taki luksusowy, bałaś się czegokolwiek dotykać. W końcu samolot wystartował, a ty zebrałaś się w sobie, by wybadać sytuację.
- Przepraszam? A dokąd lecimy?
- Nie mogę ci powiedzieć - odpowiedział tajemniczo.
Nie wiesz dlaczego, ale poczułaś, że z nim nie wygrasz i nie zadawałaś już więcej tego pytania. Czułaś się bezpiecznie przy nim. Nagle zamyśliłaś się, zaczęłaś myśleć o Bangu. Tak bardzo ci go brakowało.
- Zakochana? - usłyszałaś głos pana Jong.
- Hę?
- Myślisz teraz o nim.
- Nie, nie prawda - zaprzeczałaś sama sobie.
- Jaki jest?
- Bang?
- To on zakrząta ci głowę?
- Ta - odpowiedziałaś zawstydzona - Widzi pan, kiedyś to był mój brat.
- Kiedyś? Teraz nie jest? - zapytał.
- Po pewnym czasie okazało się, że nie jesteśmy spokrewnieni. W dniu mojego wyjazdu powiedział mi, że mnie kocha, ale nie jak siostrę tylko jak kobietę. Chciałam mu powiedzieć, że też go kocham, ale miałam samolot. Tera nie mamy kontaktu i on nigdy już nie dowie się co do niego czuję - w twoim głosie słychać było smutek.
- Może nie długo uda ci się to zrobić - pocieszał cię mężczyzna.
- Mam nadzieję - odpowiedziałaś.
Po kilkunastu godzinach podróży, wreszcie wylądowaliście. Przed lotniskiem stał samochód.
- Jesteś pewnie zmęczona. Możesz pójść spać, przed nami jeszcze kilka godzin jazdy.
Wsiadłaś do auta i od razu zasnęłaś. Śniło ci się, że jesteś w domu, że wokół ciebie są bracia. Wszyscy się do ciebie uśmiechają, nagle przed szereg wychodzi Bang. Podchodzi do ciebie, obejmuje w talii i patrzy prosto w oczy. Powoli nachyla się i całuje. Serce zaczęło ci szybciej bić. Czułaś się jakby on był naprawdę przy tobie. Jakby przytulał cię do swojego ciała. Otworzyłaś nagle uczy i zobaczyłaś, że jesteś w mieszkaniu. Przed tobą stoi pan Jong i uśmiecha się do ciebie.
- Pora poznać Ojca. Panie Kim, proszę wejść.
W progu pojawił się menager Kim, uśmiechnięty od ucha do ucha. Szybko stanęłaś na równe nogi i oniemiałaś.
- Menager Kim?!
- Od dziś mów mi Appa - uśmiechnął się.
- Ale jak to? Co tu jest grane? Nic nie rozumiem - byłaś w takim szoku, że usiadłaś na kanapę i starałaś się pozbierać myśli.
- Chodź, jest ktoś to umierał z tęsknoty za tobą - powiedział menager i podał ci rękę.
Spojrzałaś na niego zszokowana.
- Tata... Tata? Muszę się przyzwyczaić - powiedziałaś do siebie i podałaś mu dłoń.
W pokoju obok siedział chłopak, przyjrzałaś się mu uważnie, był to Bang. Kiedy ciebie tylko zobaczył zerwał się podbiegł do ciebie. Rzuciła się w objęcia i mocno przytulił. Tak bardzo pragnęłaś tego, odwzajemniłaś jego uścisku. Po chwili Yongguk spojrzał na ciebie, w oczach miał łzy.
- Tak bardzo...
Przerwał kiedy wasze usta złączyły się w gorącym pocałunku. Nie mogłaś dłużej tego ukrywać. Kiedy tak staliście, miałaś wrażenie, że czas się dla was zatrzymał. Bang odwzajemnił twój pocałunek.
- Kocham cię - wyszeptałaś - Umierałam z tęsknoty.
- Ta też - wyznał i znów cię pocałował.
Po twoich policzkach spłynęły łzy. O tym marzyłaś, nic więcej nie chciałaś od życia.
- Chodź... Reszta na ciebie czeka - szepnął zdyszany Bang.
- Dobrze. Za nimi też tęskniłam.
Chłopak chwycił cię za rękę, razem tworzyliście obraz zakochanych ludzi i wyszliście do braci. Od tej pory wiodłaś idealny życie z tata, miłością swojego życia i braćmi, który chodź nie są z tobą spokrewnieni to kochasz ich najmocniej.